Pracownicy PUM-u bronią się, że zabrali pojemnik z odpadami, a zostały te, leżące poza nim.
Zdenerwowana pani sołtys opowiada, że w piątek o świcie samochód PUM zabrał jej sprzed ogrodzenia pojemnik na śmieci, wysypując wszystkie odpady wprost na ziemię. Kobieta – z powodu porannej szarugi – nie miała pewności, czy to PUM zabrał pojemnik, więc zgłosiła na policję, że zginął jej wart 80 zł pojemnik na odpady.
Okazało się, że to jednak PUM zarekwirował odkupiony od MZUP-u kubeł na odpady. Jak się okazało, PUM odkupił wcześniej wszystkie, należące niegdyś do MZUP-u, kubły. Jednak znajomym, którzy również nie podpisali jeszcze umów z PUM-em, śmieci nie wysypano. Przykra niespodzianka spotkała tylko ją.
Sąsiedzi natychmiast pospieszyli z pomocą i pozwolili pani sołtys umieszczać odpady w ich pojemnikach. Pani sołtys na razie nie podpisała umowy z PUM, gdyż czeka, aż grudziądzkie "Wodociągi” zaczną odbierać śmieci – podobno ich oferta ma być tańsza. Miejskie Wodociągi i Oczyszczalnia nie są jeszcze gotowe do odbioru odpadów, na razie firma uzupełnia sprzęt.
Z perspektywy PUM sprawa zagarnięcia kubła i pozostawienia odpadów wygląda całkiem inaczej. – We wtorek, 20 stycznia był u państwa Lewandowskich nasz przedstawiciel w sprawie podpisania umowy o odbiór odpadów. Mąż pani Lewandowskiej był gotów podpisać, jednak pani sołtys nie było w domu. Poza tym ostatnio nie można było zabrać śmieci z pojemnika przed jej domem, gdyż były zamarznięte. Kolejnym razem ona sama nie pozwalała zabrać odpadów, krzycząc, że nie chce mieć z nami nic wspólnego. A teraz zabraliśmy pojemnik, bo jest nasz. Zabraliśmy z odpadami, a zostawiliśmy obok te, które nie były w kuble. Przecież nie będziemy jej sprzątać posesji – tłumaczy Rafał Chmielewski, kierownik Zakładu Usług Komunalnych PUM.
Źródło: Gazeta Pomorska
Komentarze (0)