Rezyliencja to stosunkowo nowa koncepcja, której istotą jest postrzeganie miasta jako systemu naczyń połączonych, w którym każdy z miejskich komponentów wpływa na pozostałe i finalnie na odporność miasta na kryzysy – wyjaśniają przedstawiciele uczelni.
Po okresie komuny trochę zachłysnęliśmy się transformacją i możliwościami, jakie ona niesie. Efekty tego są widoczne wokół nas. Nie traktujemy przestrzeni jako dobra wspólnego, tylko każdy buduje, jak mu się podoba – kolorowo i wesoło. Trochę brakuje nam edukacji artystyczno-przestrzennej – piszą autorzy badań.
Wszyscy wiemy, nie wszyscy się stosujemy
– W teorii doskonale wiemy, w którą stronę powinny zmierzać nasze miasta, zdajemy sobie sprawę, że future is green, natomiast jeśli chodzi o realizację zamierzeń, często nie traktujemy otaczającej nas przestrzeni jako dobra wspólnego. Nie zdajemy sobie sprawy, że podejmowane działania, np. powszechna betonoza, czyli nadmiar betonu w przestrzeni miasta, to niewłaściwy kierunek – podkreślają dr hab. inż. Krzysztof Rogatka, prof. UMK z Katedry Studiów Miejskich i Rozwoju Regionalnego oraz inż. Tomasz Starczewski i Mateusz Kowalski, student drugiego roku gospodarki przestrzennej, cytowani na stronie internetowej uczelni.
Ważne jest – podkreślają naukowcy – aby już na etapie tworzenia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, przeznaczać w nich odpowiednią ilość miejsca na szpalery drzew, bo to one chronią nas m.in. przed upałami. To, że mamy coraz większe problemy z niedoborami wody, powinno skutkować tym, aby na terenach zielonych projektować niecki, które będą gromadzić nadmiar wody opadowej i oddawać ją stopniowo w trakcie susz.
– Należy pamiętać, że spływ powierzchniowy deszczówki w trakcie gwałtownych opadów, szczególnie po nawierzchni wykonanej z betonu, jest gigantyczny. Projektując nowe drogi i budynki zostawmy zatem miejsce na zieleń, która także magazynuje wodę, pozwólmy na powstawanie paneli fotowoltaicznych na dachach, ponieważ one także wzmacniają miejską rezyliencję – radzą naukowcy.
Problem z realizacją założeń
W Ustawie z dnia 27 marca 2003 r. o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, w studiach uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego oraz w innych dokumentach strategicznych jest szereg zapisów, które odnoszą się do rezyliencji, sugerują kształtowanie miejskiej odporności.
– Najważniejszą konkluzją wynikającą z naszych analiz zawartych w artykule jest fakt, że rezyliencja jest niejako wpisana w dokumenty planistyczne i strategiczne, problem pojawia się wtedy, kiedy zaczynamy postanowienia owych dokumentów realizować w praktyce. Zaczyna się reinterpretacja, nadinterpretacja zapisów oraz naciski różnych grup: mieszkańców, urzędników i deweloperów – podkreśla prof. Rogatka i dodaje, że często nie traktujemy otaczającej nas przestrzeni jako dobra wspólnego.
Ważna jest równowaga
Zdaniem toruńskich naukowców przy projektowaniu przestrzeni miejskiej należy dążyć do zachowania równowagi między elementem gospodarczym, przestrzennym, społecznym i środowiskowym.
– Należy zatem w mpzp zachować część terenu dla budynków mieszkalnych, część jako powierzchnię biologicznie czynną, a część przeznaczyć na produkcję i usługi” – podkreślają naukowcy. Przy tym wszystkim należy jednak pamiętać przede wszystkim o człowieku. „W funkcjonowaniu ośrodków miejskich najważniejsza jest bowiem korelacja przestrzeni fizycznej ze społeczną, bo nie ma miasta bez ludzi” – dodaje inż. Starczewski.
Naukowcy twierdzą, że nie da się wskazać modelowego miasta w Polsce, które miałoby same świetne mpzp. Podkreślają jednak, że w niektórych ośrodkach są doskonałe przykłady dobrych rozwiązań. Terenem zagospodarowywanym z poszanowaniem zasad urban resilience jest np. stare koryto Warty w Poznaniu. Wśród negatywnych przykładów podają z kolei osiedle wyłów w Warszawie oraz budynki powstające na terenach chronionych lub znajdujące się w otulinie terenów o wysokich walorach krajobrazowych czy środowiskowych.
Tworzymy getta
Zdaniem badaczy – w polskiej przestrzeni bardzo dużym problemem jest też grodzenie osiedli, mamy do czynienia ze znaczną gettoizacją (tworzeniem enklaw zabudowy dla określonej grupy społecznej), która także negatywnie wpływa na funkcjonowanie i estetykę przestrzeni polskich miast, ponieważ m.in. dzieli ludzi na tych ‘z osiedla’ i tych ‘spoza niego’ oraz tworzy bariery w przestrzeni publicznej.
Koncepcję urban resilience i jej realizację w procesie planowania w największych miastach Polski z uwzględnieniem perspektywy transformacyjnej naukowcy ci przedstawili w artykule “Urban resilience in spatial planning of polish cities – True or false? Transformational perspective”, opublikowanym w “Land Use Policy”. Opracowanie to pierwsza teoretyczna i empiryczna próba analizy i oceny sytuacji planistycznej w Polsce po 1989 roku w kontekście koncepcji urban resilience.
Wskazali oni, że planowanie przestrzenne w Polsce posiada dobre ramy prawne dla wdrażania odporności miejskiej, ale osiągnięcie pełnego zastosowania omawianej koncepcji wymaga korekt na poziomie wykonawczym w zakresie praktyki planistycznej.
Jak napisali w artykule – w krajach Europy Zachodniej, jeśli dla danego terenu nie ma uchwalonego miejscowego planu, w ogóle nie można tam niczego budować. Natomiast w Polsce, możliwe jest wznoszenie budynków w oparciu o decyzję o warunkach zabudowy i to niestety negatywnie wpływa na kształt polskiej przestrzeni – tej w miastach, jak i poza nim.
Długa droga przed nami
– W Polsce pokrycie planami było zbyt małe, co mogłoby wywołać paraliż budowlany i rozwojowy, dlatego ustawodawca zdecydował się wprowadzić decyzje o warunkach zabudowy. Przed nami zatem długa droga do świadomego, odpowiedzialnego i perspektywicznego planowania przestrzeni – zaznacza Mateusz Kowalski.
Źródło: PAP Nauka w Polsce
Komentarze (0)