Minęła Wielkanoc i oczywiście jednym z głównych tematów była woda, a konkretnie ta lejąca się na głowy uczestników zabawy zwanej śmigusem-dyngusem. Czy zdrowa? Czy tania? Czy nie za zimna? I po co w ogóle ten obyczaj? Ponieważ ludzie zachowują się nieracjonalnie, czasami nie pomyślą, ale często dlatego, że to lubią.

Ja też lubię wszelkie ludowe i nieludowe, religijne i świeckie zwyczaje, obrzędy, tradycje. Cementują one naszą wspólnotę, pozwalają przynajmniej na chwilę zapomnieć o podziałach politycznych, społecznych, majątkowych. Taka sama woda leje się na takie same głowy, takim samym jajkiem dzielimy się przy stole, życząc wszystkiego co najlepsze, tak samo przytulamy dzieci, wnuki, rodzeństwo, rodziców.

Excel do kosza…

Trudno jest wygrać z ludzkim zwyczajem. Może lepiej z nim nie walczyć? Takie refleksje nachodzą mnie nie tylko wiosną, bo przecież na co dzień w naszych wodociągowych spółkach stykamy się z ludzkimi zwyczajami, tradycjami, przesądami. Z jednej strony mamy bezlitosną matematykę i ekonomię – przychody, zyski i straty, tabelki w Excelu i wykresy w PowerPoincie, a z drugiej – tę ludzką naturę.

Na przykład wielu ludzi ma naturalny odruch przesadnego oszczędzania. A żadna przesada nie jest dobra. Gdy się ludzie nie myją, to wprawdzie wody mniej zużyją, ale chorują, no i nie jest to mile widzialne. Gdy nie piorą ubrań – ta...