Tak skrajne stawianie spraw przypomina atmosferę walki ze smokiem ? z jednej strony dyskutanci liczą na szybkie zabicie groźnego stwora i pozbycie się problemu, z drugiej natomiast problem lekceważą, tłumacząc, że smoka w ogóle nie ma i że to bajka. Takie podejście ? jedno i drugie ? nie rozwiązuje problemu, bo wszyscy mamy świadomość tego, że jest on bardzo poważny, a jednocześnie, że nie ma szybkich recept na jego rozwiązanie.

Nie bardzo rozumiem tych, którzy problem lekceważą, bowiem już dawno udowodniono szkodliwość smogu ? nie tylko w Londynie, ale też w każdym innym miejscu na świecie, gdzie występuje i gdzie zbiera śmiertelne żniwo. To również problem polskich miast, i to nie tylko tak dużych aglomeracji jak Poznań, Wrocław, Warszawa czy Kraków, ale również mniejszych, takich jak Zakopane czy, co gorsza, miejscowości uzdrowiskowe. Wiadomo nie od dziś, jaki jest mechanizm powstawania smogu, jakie są źródła tworzenia się zanieczyszczeń powietrza w miastach, jakie zagrożenia za sobą niesie i jakie są jego konsekwencje. Coraz częściej pojawiają się w mediach informacje o zwiększającym się poziomie zachorowań i interwencji lekarskich po każdej fali natężenia smogowego. Zatem o co chodzi? Dlaczego są jeszcze tacy, którzy uważają, że problemu nie ma?

Zazwyczaj wśród takich osób są przeciwnicy jakiegokolwiek zaangażowania ekologicznego, którzy uznają w tym przejaw szkodliwego lewactwa. Są zapewne i tacy, którzy uznają, że smog nie jest aż takim proble...