Już ponad pięć lat oczekujemy na stabilne, nowoczesne regulacje dla odnawialnych źródeł energii i, niestety, nie wygląda na to, abyśmy się doczekali. O ustawie o OZE z 20 lutego 2015 r. napisano już dużo, ale trudno znaleźć pochlebne opinie. Jest to skomplikowany i zbiurokratyzowany akt prawny, który godny skądinąd poparcia system aukcyjny dla większych instalacji i taryf gwarantowanych dla prosumentów przekształcił w tor przeszkód dla przedsiębiorców i obywateli, chcących zainwestować w energetykę odnawialną.

Od czasu wyborów parlamentarnych nastąpiły duże zmiany. Jeszcze w grudniu ubiegłego roku odroczono (do 1 lipca 2016 r.) wejście w życie rozdziału 4 ustawy o OZE, opisującego system wsparcia, a Sejm w maju przyjął głosami partii rządzącej ustawę o inwestycjach w zakresie energetyki wiatrowej, która w praktyce kończy rozwój farm wiatrowych w Polsce i stawia pod znakiem zapytania istnienie już powstałych elektrowni wiatrowych. Pomimo usunięcia z ustawy dodatkowych obciążeń związanych z kontrolami Urzędu Dozoru Technicznego, pozostał zapis o czterokrotnym wzroście podatku od nieruchomości i praktycznym braku możliwości modernizacji instalacji. Ustawa ma być dyskutowana w Senacie, prawdopodobnie jeszcze w czerwcu.

Następnie przyszedł czas na nowelizację ustawy o OZE, która powinna być przyjęta jeszcze w czerwcu. I chociaż w sferze deklaratywnej Prawo i Sprawiedliwość popiera rozwój energetyki rozproszonej, a w projekcie są pewne tego oznaki, takie j...