Globalizacja ma się dobrze, a będzie jeszcze lepiej?

Negocjowane od dłuższego już czasu Porozumienie o wolnym handlu (ang. Free Trade Agreement, FTA) pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi ma wejść w życie w 2015 r. Negocjacje trwają w cieniu kryzysu finansowego dotykającego sygnatariuszy, w tym znacznej części krajów UE. Rozwiązanie tych problemów wraz z potencjalnymi zyskami handlowymi, inwestycyjnymi, mikro- i makroekonomicznymi, a docelowo i politycznymi czy geostrategicznymi mają być oficjalnie głównym powodem do wdrożenia idei FTA. Jednak jest to niepełny i nie do końca wiarygodny oraz nazbyt idylliczny obraz rzeczywistości w odniesieniu do największej umowy inwestycyjnej na rzecz globalizacji świata.          

W założeniach FTA ma ustanowić nową jakość w kontaktach handlowych (eliminacja w handlu i inwestycjach barier celnych, regulacyjnych i administracyjnych). Docelowo porozumienie miałoby też zapewnić nowe lub wzmocnić istniejące regulacje w strategicznych dziedzinach, takich jak chociażby energetyka. Jednak Porozumienie pozwoli amerykańskim i europejskim firmom podważać na odrębnej od krajowej drodze sądowej wewnętrzne regulacje po obu stronach Atlantyku. Sama taka możliwość sprawia, że zainteresowane firmy globalne mogłyby sięgać po ten instrument za każdym razem, gdy prawodawstwo krajowe ograniczałoby ich dochody. Niekorzystne rozwiązania z punktu widzenia wielkiego kapitału to w pierwszej kolejności: ochrona środowiska, prawo pracy czy przywileje socjalne. Ponieważ porozumienie FTA dodatkowo wzmacnia pozycję globalnego handlu i międzynarodowych firm, więc jego skutki dla krajów biedniejszych, w tym Polski, mogą być opłakane. Globalne koncerny będą w stanie uniezależnić się od lokalnego prawa i podatków, a wszelkie spory zostaną rozstrzygnięte przez ?niezależne? sądy międzynarodowe na rzecz owych korporacji. Niestety, poza hasłami o korzyściach brakuje rzetelnej dyskusji na ten temat.

Rzeczpospolita Biurokratyczna

Rzeczpospolita Biurokratyczna ? państwo pomaga czy przeszkadza w recyklingu?

Obecnie w Polsce mamy 17 ministerstw oraz 149 urzędów centralnych im podlegających (nie wliczając w to infrastruktury wojskowej oraz specjalnej), ale to tylko czubek góry lodowej naszej państwowej biurokracji. Przykładowo Kancelaria Sejmu zatrudnia ok. 1230 pracowników, czyli do obsługi każdego posła oddelegowano 2,7 pracownika. Podobnie jest w urzędach centralnych, w tym w resorcie środowiska. Obecnie mamy w kraju do czynienia ze specyficznym zjawiskiem pączkowania, czyli omijania ograniczeń zatrudnienia poprzez tworzenie różnych przybudówek do instytucji lub powoływania nowych stanowisk ? np. ostatnio popularne stało się zatrudnianie rzeczników i pełnomocników z całymi sztabami sekretarek, radców i doradców, oczywiście płatnych. Może to jakiś sposób na likwidację bezrobocia?

W Polsce w minionym roku w życie weszły ustawy zapisane na łącznie 25 634 stronach maszynopisu (nowe ustawy, rozporządzenia i inne dokumenty, które tworzą lub zmieniają obowiązujące przepisy prawa). To absolutny rekord ? znowu jesteśmy najlepsi w Europie (badania firmy Grant Thornton za 2014 r.). Okazuje się, że ubiegłoroczny wynik jest o 11% wyższy niż w 2013 r., o 22% niż dekadę temu i aż o 745% niż 20 lat temu. Jednak wnioski płynące z tych badań są bardzo smutne. Obecna sytuacja bardzo negatywnie wpływa na cały system prawny w naszym kraju. Mamy do czynienie z niespotykaną w historii naszej i Europy inflacją prawa. Taka ?produkcja prawa? powoduje poważny problem w jego stosowaniu, w tym dla mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw, które nie są w stanie poruszać się w tym legislacyjnym gąszczu, co często spycha je do szarej strefy. W ich ocenie ciągłe ?majstrowanie? w prawie potrafi sparaliżować firmy i odebrać zapał do rozwoju.

Pocałunek mafii

W przypadku normowania sektora gospodarki odpadami, w tym recyklingu, sytuacja, niestety, nie wygląda lepiej. Trzy lata temu ?cały naród? pracował nad ustawą ?śmieciową? i wszyscy mieli nadzieję na lepszą przyszłość rynku. Obecnie okazuje się, że to, co miało być przełomem i impulsem do rozwoju, jest tworem z poważnymi wadami, który wymagał na tyle pilnych napraw, że wkrótce po uchwaleniu historycznej ustawy powstał specjalny zespół do jej zmian, a szefem tego zespołu został minister, który przygotowywał wcześniej ustawę (sic!). Jeszcze 10 lat temu był taki dobry zwyczaj, że równolegle z ustawą przygotowywane były wszystkie akty wykonawcze, których często jest 10-20 i to one mają kapitalne znaczenie dla przedsiębiorców oraz rynku. Teraz młyny produkujące akty mielą tak szybko, że o tym zapomniano, a obecnie w Polsce ilość regulacji jest odwrotnie proporcjonalna do jakości tego prawa i jego stosowania w życiu. No, ale wynik mamy ? najlepszy w Europie. Tym większym paradoksem tego heroicznego wysiłku naszych urzędników jest fakt, że permanentnie nie zdążamy w terminie wdrożyć większości dyrektyw i grożą nam z tego tytułu kary KE. To bardzo trudno zrozumieć, skoro się od urzędników nie wymaga, aby prawo było dobre dla rynku i przedsiębiorców. Innym niebezpiecznym dla przedsiębiorców paradoksem jest deklarowanie przez polityków pomocy dla małych i średnich przedsiębiorców, w tym polskich. To trochę przypomina pocałunek mafii. Jeśli jakiś ważny polityk zadeklaruje, że teraz osobiście dopilnuje stworzenia dla polskich małych firm lepszych warunków do funkcjonowania, to powinny one poważnie obawiać się o swoją przyszłość (vide skutki ustawy ?śmieciowej? dla małych polskich firm). A jeszcze gorzej dzieje się, gdy urzędnicy swoje obietnice zaczną przelewać na papier, ponieważ powstaje wówczas zapis akurat odwrotny. Z uwagi na fakt, że jest to obecnie regułą, zaapelujmy do rządzących: nie obiecujcie niczego branży gospodarki odpadami, nie pomagajcie i nie zawierajcie w ustawach żadnych preferencji dla małych przedsiębiorców ? po prostu zostawcie nas w spokoju i pozwólcie pracować. Pozwólcie żyć!

Franciszek Werterowski