Dokarmianie nie zawsze w cenie
Gdy do centrum miasta zawędruje dzik albo jeleń, nie zawsze wiadomo, kto miałby go schwytać i zająć się nim. Coraz więcej dzikich zwierząt zapuszcza się na obszary zurbanizowane, co nierzadko obnaża brak przygotowania do takich sytuacji służb odpowiedzialnych za porządek w mieście. W polskim systemie prawnym jest bowiem luka, którą każdy stara się na swój sposób „zagospodarować”.
W ostatnich latach coraz więcej dzikich zwierząt przemieszcza się ze swego naturalnego środowiska do dżungli miejskiej, która z jednej strony kusi je łatwym dostępem do pokarmu i daje ochronę przed drapieżnikami, z drugiej zaś jest niebezpiecznym dla nich światem, który zazwyczaj je zaskakuje, co pociąga za sobą często tragiczne skutki.
– Na wstępie warto powiedzieć, że pojawianie się dzikiej zwierzyny w miastach nie jest niczym nadzwyczajnym – twierdzi dr inż. Krzysztof Klimaszewski z Wydziału Nauk o Zwierzętach Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – W Polsce, oczywiście, wydaje się, że jest to dość nowy i „gorący” temat, ale na Zachodzie czy w Stanach Zjednoczonych zwierzęta drapieżne już od dawna trafiają do miast i tam na dobre powstają tzw. populacje miejskie, przystosowane do życia w miejskich warunkach. I u nas też to będzie postępowało. Już dzisiaj mówi się, że kuny są w zasadzie stałym składnikiem fauny po...