W zeszłym miesiącu obchodziliśmy jubileusz 25-lecia Izby Gospodarczej ?Wodociągi Polskie?, naszej największej branżowej organizacji. Rzeczona Izba jest ewenementem na skalę ogólnopolską. W innych branżach infrastrukturalnych lub komunalnych nastąpiło rozbicie na kilka organizacji, czasem w podziale na różne specjalizacje, a w niektórych branżach reprezentacja jest tak nikła, że trudno mówić o reprezentatywności danej organizacji. Tymczasem Izba, zrzeszając około 20% podmiotów w ujęciu ich liczebności, zrzesza równocześnie podmioty reprezentujące przeszło 90% potencjału całej branży. Myślę, że należy z tego się cieszyć i być dumnym. Tak duża skala organizacji powoduje również oczywiste problemy wewnętrzne, dzisiaj jednak o nich mówić nie chcę. Wielkość organizacji daje jej prawo do przemawiania głosem całej branży. Inną sprawą jest to, czy ktoś chce tego głosu słuchać. Nie zawsze tak się dzieje. Niestety.
Ewolucja, nie rewolucja
Teraz chwila wspomnień (niekoniecznie moich własnych) i zadumy nad minionym. Nie byłem przy zakładaniu Izby, więc nie potrafię powiedzieć, jak dokładnie to się odbyło. Mogę jednak powiedzieć, że mam duży szacunek dla jej pierwszego dyrektora i jednego z głównych założycieli, Józefa Wiśniewskiego. Myślę, że on sam nie spodziewał się takiego sukcesu. Stworzył organizację, która przetrwała ćwierć wieku i ma się całkiem zdrowo. Swoją drogą, fluktuacja na tym stanowisku jest (na szczęście) bardzo niska. W ciągu dwudziestu pięciu lat mamy dopiero trzeciego prezesa (kilka lat temu zmieniono nazwę stanowiska dyrektor na prezes, co uważam za słuszne). Po Józefie Wiśniewskim przyszedł Antoni Tokarczuk, a po nim urzędująca do dzisiaj Dorota Jakuta. Myślę, że wszyscy oni mieli trochę różne spojrzenia na Izbę, natomiast bez wyjątku uznawali jedność Izby jako jedną z nadrzędnych wartości branży. Żadne z nich nie chciało i nie przeprowadziło rewolucji w Izbie, chociaż wiem o różnych zakusach członków Izby, nawet we władzach. Izba, oczywiście, ewoluuje, ale robi to w sposób cywilizowany. Pomimo różnych, po cichu podejmowanych prób przeniesienia Izby do Warszawy pozostała ona w Bydgoszczy. Myślę, że to dobrze dla Izby jako biura i dla jej członków, choćby ze względu na koszty funkcjonowania. Przy tej okazji nie mogę pominąć przychodów. Tu w pierwszym rzędzie należy wspomnieć o targach wodociągowych w Bydgoszczy, bez których Izba byłaby skazana na ubóstwo. Targi to również, a może przede wszystkim, spotkanie nas, pracowników różnych firm z Polski i zagranicy. Dbanie o targi jest i powinno pozostać jednym z zasadniczych celów władz Izby.
Patrząc na los wielu organizacji gospodarczych, widzimy, że sukcesem nas wszystkich jest brak upolitycznienia naszej Izby, co, niestety, zdarza się w wielu innych. Chęć jej upolitycznienia pojawia się od czasu do czasu, lecz, na szczęście, póki co te próby spełzają na niczym. Myślę, że między innymi w tym należy upatrywać siły i popularności tej organizacji.
Razem tworzymy jutro
Na koniec chciałbym podziękować obecnym i byłym pracownikom biura Izby. Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek został przez kogoś z pracowników potraktowany niewłaściwie. Z reguły, jeśli nie zawsze, spotykam się ze zrozumieniem i chęcią pomocy. Po drugie, chcę podziękować byłym i obecnej dyrektorom i prezesom. Dziękuję za Wasze zaangażowanie w pracę i pełne poświęcenie. To widać i należy to docenić. Dziękuję tym członkom Izby, a w szczególności Rady Izby, którzy nie bali się mówić, przedstawiali swoje oczekiwania i pomysły, narażając się nieraz koleżankom i kolegom. Czasem te pomysły prowadziły do pozytywnych zmian. Chcę też podziękować członkom Izby niebędącym przedsiębiorstwami wodociągowymi. Państwo też wnosicie wartość do naszej wspólnej Izby ? i nie chodzi mi tylko o wartość składek członkowskich. Wreszcie dziękuję dobrym duchom naszej branży i organizacji. Tym, którzy byli i do dzisiaj są z nami. Myślę tu o przedstawicielach administracji rządowej, którzy pojawiali się na ważnych dla nas uroczystościach. Państwa obecność oznaczała i oznacza, że chcecie z nami rozmawiać, że nas nie lekceważycie. Myślę również o tych, którzy w świecie nauki, finansów, doradztwa czy też różnych agend rządowych i samorządowych współtworzą z nami jutro naszej branży.
Różne pomysły przychodziły mi do głowy przez te wszystkie lata, odkąd pierwszy raz pojawiłem się na posiedzeniu Rady Izby. Było to prawie dwadzieścia lat temu. Z czasem nabierałem dystansu do emocji swoich i innych. Z Izbą łączą mnie dobre i gorsze wspomnienia. Staram się pamiętać o tych pierwszych. Jest jednak coś, co powoduje, że nawet wówczas, gdy miewałem zły czas relacji z Izbą, nigdy nie potrafiłem odmówić pomocy, powiedzieć: nie. Coś jest w tej organizacji, że poza miejscem i ludźmi jest jeszcze jej duch. Duch wspólnego dobra.