Mimo niewielkiej opłacalności instalacji prosumenckich szybko przybywa. To już ewolucja, i to nie tylko energetyczna.

Na podstawie znowelizowanej ustawy Prawo energetyczne z 11 września 2013 r. osoba fizyczna może podłączyć swoją instalację odnawialnych źródeł energii (do 40 kW) do sieci operatora dystrybucyjnego (OSD) i sprzedawać nadwyżki produkowanego prądu. To tzw. prosument, czyli konsument i producent jednocześnie.
Biorąc po uwagę skalę dotychczasowego oporu, biurokracji i fiskalizmu to, co dzieje się obecnie, można nazwać przełomem. Umożliwiono podłączenie mikroinstalacji OZE i uproszczono całą procedurę. Jednak dla wielu to ciągle za mało. Doświadczenia i opinie praktyków są bardzo różne, wręcz sprzeczne.
Tym, co nie podoba się prosumentom, jest ustalona odgórnie cena odsprzedaży nadwyżki energii z odnawialnego mikroźródła. To tylko 80% ceny prądy z roku ubiegłego, czyli 18 groszy za kWh.
Sprzedaż prądu za 18 groszy za kWh, dodatkowo przy niekorzystnym systemie rozliczeń, który proponują operatorzy sieciowi, to marny interes. Jednak spójrzmy na to szerzej, jak na tzw. koszt uniknięty.
? Na razie możemy mówić raczej o oszczędnościach, a nie o zarabianiu pieniędzy, ale to i tak sporo. Przede wszystkim zachowujemy w kieszeni ok. 65 groszy za kilowatogodzinę, jeśli sami ją wytworzymy, a nie kupimy z zakładu energetycznego. Idealny do tego jest zestaw składający się z instalacji fotowoltaicznej oraz pompy cie...