Otto von Bismarck powiedział kiedyś, że chcąc zniszczyć Polaków, należy dać im swobodę samodzielnego rządzenia sobą.

Patrząc na sytuację energetyki wiatrowej w Polsce przez pryzmat planowanych ustaw: OZE, krajobrazowej i tzw. odległościowej, trudno nie odnieść wrażenia, iż powiedzenie to wciąż pozostaje niezwykle aktualne.
Dlaczego? Po pierwsze, aktualny system finansowania krajowej energetyki wiatrowej, którego początki sięgają 2005 r., w praktyce pokazał, iż stanowi element służący rzeczywistemu wzrostowi jej znaczenia. Oczywiście powszechnie wiadomo, że z punktu widzenia obciążeń systemu finansów publicznych jest to system drogi. Można go jednak łatwo zmodyfikować, a obciążenia w prosty sposób zmniejszyć (choćby obniżając wysokość opłaty zastępczej). Tymczasem wzorcowy dla nowego, proponowanego w ustawie OZE, holenderski system aukcyjny, który funkcjonuje tam już od 2006 r. i do teraz nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, spowodował w Holandii konieczność ponownych prac oraz szybkiej i gruntownej modyfikacji. Okazało się bowiem, że większa część projektów, które wygrały aukcje, a miały dopiero powstać i otrzymać dofinansowanie, nigdy nie została zrealizowana. Najczęściej bardziej opłacalne w Holandii stało się handlowanie projektami aniżeli rzeczywiste inwestowanie. Zatem biorąc po uwagę blokowanie i handlowanie w kraju warunkami przyłączenia, powinno nam to dać do myślenia, zwłaszcza znając słynną polską ?przedsiębiorczość?. Czy nie powinniśmy więc raczej dążyć do modyfikacji istniejącego systemu niżeli wprowadzać taki, który się nie sprawdził?
Uwag do ustawy przytaczać można wiele. Napisano o nich już sporo w licznych publikacjach i na wielu forach internetowych. Wydaje się zatem, że kolejne szczegółowe odnoszenie się do partykularnych zapisów pojedynczych paragrafów ustawy nie ma większego sensu, zwłaszcza że temat ten jest bardzo szeroki oraz już raczej, niestety, zamknięty.

Brak nowych projektów

Abstrahując od struktury zmian w systemie finansowania projektów OZE, należy bezsprzecznie stwierdzić, że przez przedłużające się prace nad ostatecznym kształtem ustawy, branża odnawialnych źródeł energii w Polsce ?żyje? od wielu miesięcy w dużej niepewności i niejako w zawieszeniu. Nowe projekty praktycznie nie powstają, a te, które oddawane są do eksploatacji, stanowią wynik prac podjętych przed kilku laty.
Oczywiście nikt nikomu, zwłaszcza w dobie wolności gospodarczej oraz wciąż zmieniających się uwarunkowań ekonomicznych, nigdy nie był i nie będzie w stanie zagwarantować, iż faktyczne ograniczenie ryzyka w jego działalności jest naprawdę możliwe. Jednakże należy podkreślić, że przedłużający się proces legislacyjny oraz związane z nim konotacje zawsze w istotny sposób wpływają na podejmowane działania inwestycyjne, zarówno podmiotów wielkich, jak i tych mniejszych.
Od wielu lat autor wykonuje ekspertyzy wpływu instalacji generatorowych na system energetyczny SN. Opracowania te od 2010 r. przygotowywane są na zlecenie operatorów systemu dystrybucyjnego i stanowią typową część procesu wydawania warunków przyłączenia. Podobne opracowania przed rozpoczęciem projektu wykonywane są także na zlecenie samych inwestorów, którzy chcą w ten sposób upewnić się, że realizowana inwestycja ma jakiekolwiek szanse przyłączenia do systemu energetycznego (zanim zaczną inwestować spore przecież środki w np. monitoring awifauny). Bazując na tym, od dwóch lat autor zauważa ciągły i stały spadek ilości nowych projektów OZE (wiatrowych, fotowoltaicznych). Można wręcz powiedzieć, że w odniesieniu do lat 2009-2011 ostatni okres, tj. lata 2012-2013, cechuje bardzo istotny, o ok. 80 ? 90% spadek liczby nowych projektów i składanych do operatorów wniosków o wydanie warunków przyłączenia.

Złożone przyczyny

Można oczywiście poszukiwać szeregu przyczyn tego zjawiska. Branża OZE wciąż boryka się przecież z nieodblokowanymi mocami przyłączeniowymi, zarezerwowanymi przez ?wirtualne? projekty sprzed 2010 r. Niewątpliwie istotnymi powodami są ciągnące się prace nad ustawą OZE, doniesienia o tzw. ustawie krajobrazowej oraz pracach nad stworzeniem zapisów (ustawy) o minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od siedzib ludzkich.
Obecnie prawie codziennie i niemal w każdych mediach instalacje OZE, a zwłaszcza elektrownie wiatrowe przedstawiane są jako ?dopust boży? oraz cel ataków społeczeństwa. W kontekście nadchodzących zmian w prawie oraz często negatywnych opinii społeczeństwa, szczególnie mali i drobni inwestorzy napotykają na opór, który z ich punktu widzenia często stanowi wystarczający powód do porzucenia swoich planów realizacji projektów OZE.
Któż bowiem chciałby, aby realizowany przez niego projekt, inwestowane pieniądze, zbierane nierzadko przez dużą część życia, stanowiły przedmiot ataków. Ponadto w obliczu nadchodzących wyborów samorządowych wyraźnie słyszalne są spolaryzowane opinie osób chcących zbić swój kapitał polityczny. Na przekór wieloletnim doświadczeniom z całego świata, bezwarunkowo przedstawia się argumenty o jednoznacznej szkodliwości elektrowni wiatrowych i podejmowane są próby dezawuowania każdego, kto nie zgadza się z poglądami przeciwników energetyki wiatrowej.
Z punktu widzenia inwestora, doniesienia o nowych barierach prawnych, możliwościach naruszenia praw nabytych itp. uzasadniają niechęć do inwestowania. Na rynku projektów OZE z reguły pozostają tylko podmioty duże, nierzadko zagraniczne, dla których presja opinii publicznej w Polsce oraz ewentualne ryzyko gospodarcze stanowią mniejszą i łatwiejszą do akceptacji przeszkodę.

Prosperita już była

Wielu inwestorów OZE, niezależnie od potencjału finansowego, wciąż z nostalgią wspomina czasy, w których energetyka wiatrowa w Polsce weszła w okres, oceniając to z obecnej perspektywy, dużej prosperity. Jednak jak mawiają Czesi: ?to se ne vrati?. Nie ma fizycznej możliwości, aby przychody z tytułu wytworzonej energii OZE w Polsce były dłużej wyższe aniżeli np. w Niemczech. Zauważyły to już niektóre podmioty zagraniczne, które po zamortyzowaniu swoich wybudowanych w Polsce farm wiatrowych odsprzedały je na rzecz krajowych spółek energetycznych.
Generalnie, co należy podkreślić, wzmożona aktywność krajowych spółek energetycznych na rynku OZE w Polsce w ostatnich latach była bardzo widoczna. Silne podstawy finansowe, powiązania strukturalne i kapitałowe pomiędzy spółkami ? od wytwórcy po operatora dystrybucyjnego ? czynią spółki energetyczne najsilniejszymi podmiotami w branży. Objawia się to zarówno poprzez skupowanie projektowanych lub/i działających farm wiatrowych, ale i przez skuteczną ingerencję w rynek mechanizmów finansowych branży.
Jak wiadomo, np. w latach 2012-2013 odnotowano w Polsce drastyczny spadek wartości świadectw pochodzenia, tzw. zielonych certyfikatów. Powszechnie uznano, że ?winowajcą? odpowiedzialnym za ten fakt są instalacje spółek energetycznych oparte o współspalanie biomasy. Co prawda obecnie twórcy ustawy zapewniają, że aktualne zapisy zmierzają do ewidentnej zmiany (czytaj: poprawy tej sytuacji i faktycznego odejścia od wspierania współspalania biomasy z węglem w dużych blokach energetycznych), niemniej ? jak wynika ze szczegółowej lektury ustawy ? wsparcie mają wciąż otrzymywać tzw. dedykowane instalacje spalania wielopaliwowego, w których poszczególne paliwa podawane są oddzielnymi liniami? Rodzi się zatem istotna obawa, że faktycznie nic się w tej praktyce nie zmieni, a tzw. ślad węglowy ciągnąć się będzie za statkami wożącymi np. łupki kokosowe z Ameryki Południowej lub też RPA. W przekonaniu wielu ludzi znów największe korzyści z ustawy czerpać będą duże spółki energetyczne.

Obawy

Podstawowym celem deregulacji rynku energetycznego miało być urealnienie kosztów energii oraz wyeliminowanie tzw. subsydiowania skrośnego. Wystarczy jednak spojrzeć na notowania TGE w zakresie praw majątkowych typu A, żeby zauważyć, iż istnieją obecnie kontrakty pozaseryjne, znacznie odbiegające od przeciętnych. Kto jest właścicielem praw majątkowych i kto je za tak duże kwoty skupuje? To tajemnica, o której mówi się ?na salonach?, a która stanowi podstawę do stwierdzenia, że również w nowym systemie, tzw. aukcyjnym, niektóre podmioty będą siłą rzeczy lepiej przygotowane, a przez to preferowane.
Czy nowe ustawy przełożą się na monopolizację rynku energetyki wiatrowej? Wiele na to wskazuje?
Wspomniana wcześniej stagnacja na rynku nowych projektów energetyki wiatrowej może przerodzić się w stan wręcz permanentny. Jak wynika z obserwacji rynku, prace nad ustawą krajobrazową oraz drugą ? określającą minimalne odległości elektrowni wiatrowych od domostw na poziomie 3 km ? skutecznie powstrzymują wszystkich tych, którzy do projektów dopiero się przymierzają.
O ile ustawa krajobrazowa może ? w co chcą wierzyć inwestorzy ? jedynie przedłużyć okres realizacji projektu (wszak dojdzie kolejna instytucja opiniująca), o tyle ta druga jest w stanie wręcz zatrzymać realizację każdego projektu i na każdym etapie.
Inwestorzy wyrażają obawy związane z wymienionymi aktami legislacyjnymi, nie tylko myśląc o projektach będących w przygotowaniu. Z projektów ustawy tzw. odległościowej wynika wręcz, iż ma ona także dotyczyć inwestycji zrealizowanych. Rzeczywistość w jakiej żyjemy, budzi obawy. Przykłady z Czech (dot. fotowoltaiki), niestety dowodzą, że prawa nabyte inwestorów mogą nie być respektowane, a prawo może zadziałać wstecz. Jak w takich warunkach inwestować?

Inwestorzy czekają

Przed polską energetyką OZE poważne zmiany. Prowadzone prace nad ustawami: OZE, krajobrazową czy też wyznaczającą minimalne odległości dla elektrowni wiatrowych powodują, że inwestorzy nadal przyjmują postawę wyczekującą. Doniesienia o zmianach w zakresie dofinansowań z POIiŚ oraz z programów regionalnych, prognozowane odejście od dotacji na rzecz finansowania zwrotnego czy też problemy z kredytowaniem w bankach komercyjnych uzupełniają gamę uzasadnień dla braku aktywności inwestorskiej. A to wszystko w obliczu wciąż niejednorodnego głosu branży i braku mocnego zjednoczonego lobbingu wobec legislatora. W Polsce powstało i wciąż powstaje wiele stowarzyszeń, izb czy też towarzystw, które z założenia mają reprezentować inwestorów OZE. Niestety, żadnemu z istniejących ugrupowań nie udało się dotychczas skonsolidować całego środowiska odnawialnych źródeł czy też choćby segmentu branży (np. wiatrowej). Tak więc osobnym i nierzadko odmiennym głosem mówią PSEW, PSEF, PIGEO, SMEW, PTMEW, PTB i inne. Indywidualnie działają podmioty duże i małe, krajowe oraz z kapitałem zagranicznym. Jak zwykle. Po polsku?

 

dr inż. Grzegorz Barzyk,
dr Barzyk Consulting, Mierzyn

 

Śródtytuły od redakcji