Z prof. Maciejem Sadowskim, pełnomocnikiem dyrektora ds. współpracy międzynarodowej w Instytucie Ochrony Środowiska, m.in. na temat kształtu polityki klimatyczno-energetycznej po wygaśnięciu protokołu z Kioto, rozmawia Małgorzata Masłowska-Bandosz
W przyszłym roku minie dwadzieścia lat, odkąd na Szczycie Ziemi w Rio de Janeiro, państwa zobowiązały się do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Od samego początku był Pan zaangażowany w proces negocjacyjny. Jak Pan ocenia efekty prowadzonej dotąd polityki w zakresie zmian klimatu?
Niestety, moja opinia o całym procesie nie jest zbyt optymistyczna. Na początku przyjęliśmy bardzo szczytne cele, były entuzjastyczne deklaracje polityków o gotowości do ochrony globalnego klimatu i o wadze tego problemu, ale gdy dochodziło do negocjowania konkretów te zobowiązania rozmywały się w gąszczu sformułowań prawnych i politycznych. Konieczność uzgadniania każdego zapisu na drodze konsensusu sprawiła, że zarówno konwencja, jak i protokół pozostawiają ogromne pole do dowolnej interpretacji i tak są wykorzystywane przez zainteresowane strony.
Istota obu dokumentów sprowadza się do kilku problemów: jak największej redukcji emisji gazów cieplarnianych, by ograniczyć ich koncentracje w atmosferze o...