Politycy i lobby konserwatywnej energetyki (węgiel i atom in spe) solidarnie deprecjonują odnawialne źródła energii (OZE). Straszy się konsumentów ceną tej energii i tym, ile dopłacamy do niej teraz i ile będziemy dopłacać w przyszłości, gdy rozwiniemy sektor OZE. A jaka jest prawda? Działacze tej dziedziny gospodarczej policzyli, w jaki sposób przeciętne gospodarstwo domowe dokłada się do rozwoju nowych inwestycji w OZE.W cenach taryf z 2011 r. było to 4,5% średniego rachunku za energię, tj. 7 zł miesięcznie. Ale jeśli wyłączymy absurdalne i oszukańcze dopłaty do dużej energetyki wodnej i współspalania drewna w elektrociepłowniach węglowych, będzie to jeszcze mniej, bo 1,1% rachunku, czyli 1,75 zł/miesiąc.

Mimo dwukrotnego, samotnego weta Polski w stosunku do polityki klimatycznej UE (w 2011 i 2012 r.), nadal obowiązują nas dyrektywy i unijny pakiet klimatyczny przyjęty w 2007 r. Jest to sytuacja politycznie lekko schizofreniczna. Nie mamy bowiem obowiązku posiadania ustawy o energetyce atomowej i innych aktów prawnych z nią związanych, ale uchwaliliśmy takowe aż trzy w ciągu roku. Za to nie zajmujemy się tym, czym powinniśmy: mamy zobowiązanie wobec UE osiągnięcia 15% OZE w energii finalnej Polski w 2020 r., a po drodze obowiązek uchwalenia ustawy o promocji OZE, wynikający z dyrektywy 2009/28/WE, z którego powinniśmy się wywiązać do… grudnia 2010 r. Komisja Europejska może zacząć nam...

Wykup dostęp do płatnych treści Portalu Komunalnego!

Chcesz mieć dostęp do materiałów Portalu Komunalnego Plus?