Na marginesie dyskusji towarzyszącej wyłanianiu samorządu zawodowego inżynierów sanitarnych

Ziemowit Suligowski

Spotkania związane z tworzeniem samorządu zawodowego stały się szansą dla szerszej wymiany poglądów. W sytuacji ograniczonych możliwości finansowych, praktycznie eliminujących uczestnictwo wielu praktyków w konferencjach i seminariach, udało się doprowadzić do zgromadzenia dużej reprezentacji środowiska czynnych zawodowo inżynierów sanitarnych. Efektem tego stały się mniej lub bardziej ożywione dyskusje. Może niekiedy wygłaszano opinie zdominowane przez roszczenia, myślenie życzeniowe pomijające realia społeczno-gospodarcze, czy też anarchizujące, ale na pewno autentyczne. Nie można przejść do porządku dziennego nad uwagami dotyczącymi wielu, nie do końca spójnych i logicznie zasadnych, zmian ostatnich lat.

Do niekoniecznie najlepszych efektów ubocznych wprowadzanych po 1990 r. zmian systemowych należy atomizacja środowiska inżynierów sanitarnych. Regionalnie występuje wręcz pewna patologia, polegająca na praktycznym opanowaniu rynku przez emerytów w ramach działalności gospodarczej. Od razu zastrzegam się, że nie jest to wystąpienie przeciw emerytom, ale w konsekwencji takiego stanu rzeczy pojawiło się groźne zjawisko luki pokoleniowej inżynierów sanitarnych. Nie jest przecież sytuacją normalną, gdy „młodzież” projektancka dobija pięćdziesiątki... Młodzi inżynierowie nie mają praktycznie możliwośc...