Pod koniec stycznia Komisja Europejska ogłosiła pakiet propozycji dotyczących unijnej polityki klimatycznej do 2030 r. Stanowią one kontynuację założeń i wytycznych dotyczących 2020 r. Tym razem ?wynik? dla OZE ma być jednak kolektywny, a jego postulowany poziom ? a ściślej: udział ? to 27%. Ów kolektywizm oznacza, że? nikt niczego nie musi wykonać, bo inni zrobią to za niego. Może nie każde państwo właśnie tak to zinterpretuje, ale dla tych, którzy ? z różnych powodów ? mają w tej dziedzinie ?pod górkę?, jest to idealna wprost? demobilizacja. Łatwo zgadnąć, który kraj mam tutaj na myśli, prawda? Aby zobiektywizować moje obawy, poprosiłam o opinię kilku znawców tematu. Ich wypowiedzi znajdą Państwo wewnątrz numeru.

Nadrzędny cel unijnej polityki klimatycznej to redukcja emisji dwutlenku węgla o 40% w stosunku do stanu z 1990 r. Pomysłem naszych obecnych decydentów na współrealizację tego bardzo ambitnego ? choć, jak widać, tylko fakultatywnego ? celu jest przede wszystkim energetyka jądrowa. To znaczy jej faktyczne powstanie, bo na razie są to jedynie spekulacje, deklaracje i? kontrowersje. Profesor Andrzej Strupczewski z Centrum Badań Jądrowych przekonuje, że energia z atomu jest stosunkowo tania, m.in. w porównaniu z energią wiatrową i słoneczną. Inni specjaliści zauważają jednak, że po doliczeniu kosztów budowy całej infrastruktury, a także strat związanych z przesyłaniem energii na większą odległość, ta ?projądrowa? kalkulacja ekonomiczna okazuje się mniej atrakcyjna. A na tym może skorzystać energetyka rozproszona, bazująca na OZE. Pan profesor nie bierze też chyba pod uwagę tego, że koszty ?zielonej? energii ? obecnie faktycznie mało konkurencyjne ? stopniowo maleją, głównie dzięki coraz wydajniejszym technologiom i efektowi skali.

Z kolei prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej twierdzi, po analizie przykładu brytyjskiego, że elektrownia jądrowa nie ma w Polsce ekonomicznego uzasadnienia. Brytyjczycy budują swoje siłownie atomowe w miejscu starych, czyli tam, gdzie już istnieje rozwinięta infrastruktura. A u nas ?atomówki? mają stanąć w szczerym polu! W środowisku OZE panuje opinia, że wydamy na cały ten projekt górę pieniędzy (których nie mamy), a i tak nic z tego nie będzie, nie licząc zarobku rozmaitych konsultantów i doradców oraz propagandowych (oby tylko) korzyści polityków. To prawda, że ta opinia może być stronnicza, bo OZE w dużym stopniu konkurują z atomem, ale biorąc pod uwagę to, jak długa jest u nas droga od zapowiedzi do finału (że wspomnę choćby metro, regulację Wisły czy program budowy autostrad), można zrozumieć, iż nie chodzi tu o złośliwość czy nadmierny pesymizm. Zresztą nie raz już okazywało się, że wiele środowisk i grup nacisku ma interes w tym, by króliczka gonić jak najdłużej? Przynajmniej do końca kadencji.

 

Urszula Wojciechowska, redaktor naczelna