Jak co roku po wiośnie przyszło lato, a po nim długo wyczekiwana przez niektórych złota polska jesień. Latem wydawało się nam, że wredne koronawirusy przeszły już do historii, a nasze wysiłki w walce z nimi przyniosły długofalowe efekty. Życie zweryfikowało nasze zadufanie w sobie i nasze marzenia. Wprowadzone do prawa artykuły 11a i 11b, zawarte w drugiej tarczy covidowej, wyblakły i uległy przedawnieniu bez ich skonsumowania. Odpady z izolacji i kwarantanny przeszły samokwarantannę i problem jakby przestał istnieć.

Z dnia na dzień znów znaleźliśmy się na froncie. Tym razem jest to front mniej widoczny i rzucający się w oczy. Nastąpiło powszechnie obserwowane społeczne znieczulenie na pandemię. Ludzie żyją normalnie, robiąc zakupy i produkując normalną ilość odpadów. Nie ma wytwarzanych odpadów z izolacji i kwarantanny, a przynajmniej mało kto (lub nikt) ich nie identyfikuje i nie zbiera indywidualnie.

Pierwsza linia frontu

Nie zajmujemy już, jako branża odpadowa, miejsca powszechnie wyśmiewanych ciur obozowych i powszechnie lekceważonych tyłowników z powstańczej piosenki. Branża odpadowa, niezależnie od interpretacji, jest nieustannie na pierwszej linii frontu, bezpośrednio za pierwszym szeregiem heroicznie broniącej siebie i nas służby zdrowia.

Jesteśmy w jednym szeregu z kurierami dostarczającymi przesyłki, pracownikami handlu oraz wszystkimi tymi, kt&oacut...