W branży odpadowej nikt już nie ma chyba wątpliwości, jak ważne w całym systemie jest zaangażowanie mieszkańców. Nie RIPOK-i, lecz kolorowe pojemniki stojące pod domem czy blokiem są dla nich ?instalacją pierwszego kontaktu?. To w tym miejscu zaczyna się proces zagospodarowania odpadów, a mieszkaniec jest jego pierwszym ogniwem. Dlatego liczne działania edukacyjne, w jakich prześcigają się dziś zakłady zagospodarowania odpadów, są ze wszech miar słuszne. Można się jedynie przyczepić, że zbyt często nastawione są tylko na dzieci i młodzież, jakby nikt już nie wierzył, że dorośli mogą jeszcze nasiąknąć ekologicznymi nawykami?

Ale i na tych, których niczego już nie da się nauczyć, znajdzie się sposób. Jeśli nie działa marchewka (typu drzewko za makulaturę), to w ruch idzie kij, a ściślej ? rodzaj ekonomicznego bata. Podobno nic tak nie przemawia do większości ludzi jak argumenty finansowe. I jak się wydaje, osoby przyłapane na tym, że deklarują segregowanie odpadów, a w rzeczywistości wcale tego nie robią, wyciągną odpowiednie wnioski, gdy podwyższy im się opłaty. Tego typu działania dyscyplinujące podejmuje się już w co najmniej kilku miastach, o czym piszemy w tym numerze ?Przeglądu?. Zaglądanie do pojemników na odpady do niedawna kojarzyło się tylko z problemem społecznym, jakim jest ubóstwo. Czasy mamy takie, że dziś w śmietniki patrzy się z innego powodu. Może nie tak dramatycznego, ale też ważnego. Oby tylko taka ?poje...