Miasta odwróciły się do rzek ?plecami?. Tracą w ten sposób korzyści, które mogłyby dzięki nim uzyskać.

W czasach, gdy powstawały pierwsze miasta, położenie nad rzeką było jednym z większych atutów. Dziś taka lokalizacja utożsamiana jest przede wszystkim z zagrożeniem powodziowym. W związku z tym miasta starają się raczej od rzek odgrodzić niż zagospodarować je w taki sposób, by wspólna egzystencja dawała korzyści obu stronom ? w wymiarze ekologicznym, społecznym i gospodarczym.

Ten trend powoli ulega jednak odwróceniu. Dostrzeżono, że sąsiedztwo rzeki zapewnia idealne tereny rekreacyjne i spokój. Obszary nadbrzeżne stają się atrakcyjnymi i pożądanymi miejscami do zamieszkania, stanowiąc alternatywę dla przedmieść, dotychczas kojarzonych z ciszą i zielenią. Zrozumieli to m.in. Holendrzy, Niemcy i Hiszpanie. Polscy włodarze miast i deweloperzy również przekonują się do tego, że miasta powinny być coraz bliżej swoich rzek.

Wisła coraz bliżej stolicy

Przykładem miasta, które zaczęło otwierać się na rzekę, jest Warszawa. W 2005 r. w stolicy została powołana Fundacja Ja Wisła. To dzięki jej działaniom dawny port Czerniakowski stał się miejscem koncertów, projekcji filmowych. Warszawa posiada również pełnomocnika ds. Wisły. Wśród owoców swojej działalności wymienia on m.in. kursowanie w okresie letnim tramwaju wodnego i usypanie trzech miejskich plaż na praskim brzegu Wisły. W planach są kolejne inwesty...