Od redaktora
Ostatnie wizyty w kilku przedsiębiorstwach zajmujących się gospodarką odpadami oraz rozmowy z ich szefami po raz kolejny potwierdziły, że to, czym żyje Polska lokalna, ma się nijak do tego, o czym wielcy politycy rozprawiają w stolicy. Nawet w tej naszej wąskiej ekologicznej działce.
Ostatnio w centrali żyje się tym, jak utrącić w EkoFunduszu dotychczasowego prezesa, prof. Macieja Nowickiego, czy znajdą się pieniądze na wykup BOŚ-u z rąk Szwedów, ile dołożą na to wojewódzkie fundusze i jak je do tego namówić, kto z Samoobrony będzie (czy w ogóle będzie) nowym ministrem środowiska – czy będzie to poseł Filipek i czy ma w tym zakresie odpowiednie kwalifikacje, czy komisja śledcza zajmie się sprawą powiązań polityków PiS z BOŚ-em itp., itd.
Te problemy, które pochłaniają takie zasoby energii i aktywności wielu działaczy partyjnych, nie dają recepty na prawdziwe bolączki, z jakimi spotykają się właściwi realizatorzy polityki ekologicznej w gminach. To, czy BOŚ będzie państwowy, funduszowy czy szwedzki, nie ułatwi gminom i przedsiębiorcom dostępu do funduszy unijnych, sprawnego ich obsłużenia i rozliczenia, problemu wkładu własnego itp. Takiej wiedzy oni nie mają lub jest ona niewystarczająca. Tego typu przykładów rozmijania się ambicji polityków w centrali z realnymi problemami Polski gminnej jest jeszcze wiele.
Brak szerszej i merytorycznej dyskusji nad problemami ochrony środowiska w Polsce może sugerować, że takich problemów u nas nie ma. Czy jest to prawda?
Nadzieję więc budzić może apel obecnego ministra o nadsyłanie propozycji zmian w prawie ochrony środowiska. Z doświadczenia wiemy, że sporo jest przepisów nieprecyzyjnych, nieskutecznych czy wadliwych. Oby prace zespołu powołanego do tego zadania skończyły się czymś więcej niż wcześniejszego grona fachowców, zajmującego się opracowaniem zmian i ujednoliceniem ustawodawstwa w zakresie gospodarki odpadami. Nie brakuje nam przecież w kraju „półkowników” – opracowań słusznych, ale nie na dziś.
Będziemy się tym pracom przyglądać, opisywać je, analizować. Zachęcamy też do dzielenia się na naszych łamach swoimi przemyśleniami na ten temat.
Tomasz Szymkowiak
Dyrektor-redaktor naczelny wydawnictw
Ostatnio w centrali żyje się tym, jak utrącić w EkoFunduszu dotychczasowego prezesa, prof. Macieja Nowickiego, czy znajdą się pieniądze na wykup BOŚ-u z rąk Szwedów, ile dołożą na to wojewódzkie fundusze i jak je do tego namówić, kto z Samoobrony będzie (czy w ogóle będzie) nowym ministrem środowiska – czy będzie to poseł Filipek i czy ma w tym zakresie odpowiednie kwalifikacje, czy komisja śledcza zajmie się sprawą powiązań polityków PiS z BOŚ-em itp., itd.
Te problemy, które pochłaniają takie zasoby energii i aktywności wielu działaczy partyjnych, nie dają recepty na prawdziwe bolączki, z jakimi spotykają się właściwi realizatorzy polityki ekologicznej w gminach. To, czy BOŚ będzie państwowy, funduszowy czy szwedzki, nie ułatwi gminom i przedsiębiorcom dostępu do funduszy unijnych, sprawnego ich obsłużenia i rozliczenia, problemu wkładu własnego itp. Takiej wiedzy oni nie mają lub jest ona niewystarczająca. Tego typu przykładów rozmijania się ambicji polityków w centrali z realnymi problemami Polski gminnej jest jeszcze wiele.
Brak szerszej i merytorycznej dyskusji nad problemami ochrony środowiska w Polsce może sugerować, że takich problemów u nas nie ma. Czy jest to prawda?
Nadzieję więc budzić może apel obecnego ministra o nadsyłanie propozycji zmian w prawie ochrony środowiska. Z doświadczenia wiemy, że sporo jest przepisów nieprecyzyjnych, nieskutecznych czy wadliwych. Oby prace zespołu powołanego do tego zadania skończyły się czymś więcej niż wcześniejszego grona fachowców, zajmującego się opracowaniem zmian i ujednoliceniem ustawodawstwa w zakresie gospodarki odpadami. Nie brakuje nam przecież w kraju „półkowników” – opracowań słusznych, ale nie na dziś.
Będziemy się tym pracom przyglądać, opisywać je, analizować. Zachęcamy też do dzielenia się na naszych łamach swoimi przemyśleniami na ten temat.
Tomasz Szymkowiak
Dyrektor-redaktor naczelny wydawnictw