Na początku pandemii w firmach wod-kan obawiano się przede wszystkim radykalnego spadku przychodów z tytułu sprzedaży wody. Rok później wiemy, że obawy te były uzasadnione częściowo, a spadki przychodów w szczególności dotknęły przedsiębiorstw funkcjonujących w miastach żyjących z turystów.

Od ponad roku przedsiębiorstwa wodociągowo-kanalizacyjne – podobnie jak wiele innych branż –  funkcjonują w innej rzeczywistości. Gdy w marcu 2020 r. wprowadzono pierwszy lockdown, z dnia na dzień stanął przemysł, miasta wymarły, a ludzie zamknęli się (a raczej zamknięto ich) w domach. Pojawiły się niepewność i niepokój. W firmach wod-kan obawiano się przede wszystkim radykalnego spadku przychodów z tytułu sprzedaży wody. 

Rok później wiemy, że obawy te były uzasadnione częściowo, a spadki przychodów w szczególności dotknęły przedsiębiorstw funkcjonujących w miastach żyjących z turystów.

Intersującym tematem w pandemii okazała się także działalność kontrolna organów ochrony środowiska. O ile w Wielkiej Brytanii liczba kontroli spadła (co negatywnie wpłynęło m.in. na stan wód), o tyle w Polsce – o czym pisze Helena Goderska – takiej tendencji nie odnotowano.

Marcowe wydanie poświęciliśmy osadom ściekowym. W bieżącym pub...