Tego rodzaju odpady, nazywane też paliwem alternatywnym RDF (ang. Refused Derived Fuel), miały być cennym i pożądanym ?towarem? na rynku. Okazało się, że jest odwrotnie. Ich wartość jest ujemna. Producenci RDF-u muszą płacić za jego przyjęcie. Niewielką część (około 1 mln ton) przyjmują cementownie, kilkaset tysięcy ton ? spalarnie.

Reszta jest magazynowana i czeka na odbiorcę, co ? pośrednio ? jest przyczyną pożarów na składowiskach, w RIPOK-ach czy w legalnych i nielegalnych magazynach. Są to odpady przesuszone, mające wysoki potencjał opałowy, więc o nieszczęście nietrudno. W wielu wypadkach dochodzi do podpaleń, ale mogą też zdarzać się samozapłony czy niecelowe zaprószenia ognia. W czasie pożarów frakcji wysokokalorycznej do atmosfery uwalnia się ogromna ilość toksycznych związków, może też dojść do skażenia wody i gleby.

Branża odpadowa sygnalizowała problem od wielu lat. Ustawa odpadowa z 2012 r. nie rozwiązała problemów z zagospodarowaniem odpadów wysokokalorycznych. Sytuację pogorszyła decyzja Chin, które od 1 stycznia 2018 r. zakazały wwozu kilkunastu rodzajów odpadów. W Polsce przybyło regionalnych instalacji przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK) wyposażonych w zaawansowane sortownie, wytwarzających coraz więcej odpadów, które powinny trafić do recyklingu.

Powstająca w Polsce frakcja wysokokaloryczna nie jest zagospodarowywana w prawidłowy, bezpieczny i zgodny z prawem sposób. ?Odpadowcy? twierdzą, że znają źródło proble...