W maju tego roku za sprawą ogólnopolskich mediów usłyszeliśmy o pladze pożarów na ?wysypiskach śmieci?. Nie było praktycznie dnia, w którym opinia publiczna nie dowiedziałaby się o kolejnym pożarze ?wysypiska?, działającej w najlepsze ?mafii śmieciowej?, ?polskim sposobie na utylizację odpadów?, ?śmietnisku Europy? i milionowych zarobkach tych, którzy odpady podpalają. Ile w tym prawdy, a ile medialnego szumu i efektu tzw. sezonu ogórkowego, wiedzą najlepiej ci, którzy w branży odpadowej funkcjonują od lat. Redakcje prześcigały się w relacjach z miejsc pożaru, a obrazki z kłębami czarnego dymu, wozami straży pożarnej na sygnałach i strażakami walczącymi z żywiołem przez dwa tygodnie były standardem każdego wydania wiadomości.

Eksperci i znawcy tematu prześcigali się w domysłach, co się pali, dlaczego się pali i co zrobić, żeby palić się przestało. Do ?jednego worka? wrzucano składowiska odpadów z instalacjami i zakładami przetwarzania. Zdarzało się też, że w pogoni za medialną sensacją pod plagę pożarów podciągano zdarzenia, które nie miały nic wspólnego z branżą odpadową ? jak w Pawłowiczkach, gdzie pożar sterty słomy na terenie zakładu produkującego podłoże pod uprawę pieczarek zakwalifikowano jako pożar odpadów, czy w Borzęcinie, gdzie wg mediów płonęła hala sortownicza, choć w rzeczywistości spłonęły palety w sortowni, tyle tylko, że owoców, a nie odpadów.

Wykrzywiony obraz branży odpadowej

I jak to niekiedy bywa, ...