Weszliśmy w spiralę błędnego koła ? im więcej samochodów, tym więcej dróg i parkingów, im więcej dróg i parkingów, tym więcej samochodów. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego jak ograniczanie ruchu samochodowego do poziomu nazywanego w literaturze naukowej zrównoważonym transportem.

Wszystkie polskie miasta przeżywają kryzys nadmiernego ruchu samochodowego. Totalne korki samochodowe paraliżują znaczne obszary zurbanizowane, ale władze boją się zamknąć ulice dla samochodów i pozostawić tylko transport zbiorowy, pieszy i rowerowy. Boją się nawet działań na rzecz uspokojenia ruchu, a co więcej, mówią: zamkniemy ulice, jeśli wybudujemy nowe parkingi na obrzeżu. Takie działania nie eliminują problemu, a nawet wręcz przeciwnie ? powiększają obszar kongestii.
 

Miasta nie są z gumy
Do prezydentów i burmistrzów miast nie docierają argumenty ekspertów mówiące o konieczności ograniczania ruchu samochodowego. Wynika to z wieloletnich badań Lewisa i Mogridge?a, którzy sformułowali prawo o niemożliwości rozwiązania problemów komunikacyjnych w miastach przy pomocy samochodu. Przedstawiciele samorządów nie rozumieją lub nie chcą zrozumieć, że samochód jest zbyt terenochłonny, aby każdemu chętnemu zapewnić możliwość poruszania się w obszarach miejskich, zwłaszcza w centrum. Nie rozumieją, że miasta nie są z gumy, a w niektórych polskich miastach samochodów jest już więcej niż w miastach zachodnioeuropejski...