Wielkie złodzieje małe wieszą
Kiedy zastanawiam się co przyniósł miniony rok, w jaki sposób krótko go scharakteryzować, jakoś nieodparcie przychodzi mi na myśl okreslenie – rok afer. Gdzieś odpływają niewątpliwe sukcesy w rodzaju referendum unijnego, pewnego ruchu w gospodarce czy kilkudziesięciu kilometrów otwartych autostrad.
To, o czym można było przeczytać, to, co można było usłyszeć lub zobaczyć w telewizji, nieuchronnie prowadzi do wniosku, że „źle się dzieje w państwie duńskim”.
Unia usiłuje nas „wykiwać”, służba zdrowia w zapaści, z dopłatami nie możemy zdążyć, Rywin poszedł do Michnika, w Krakowie zablokowano finanse oświaty, bo zabrakło na wypłaty dla administracji; gdzieś w północno – wschodniej Polsce na wypłaty zabrakło całkiem po prostu; gdzieś ktoś „ostro” zarobił na budowie mostu, ktoś kupił park, bo lubi podlewać trawniki, ale mu się szybko znudziło, zapragnął coś zbudować i władze samorządowe udają teraz, że chodzi o teren inwestycyjny. Udana współpraca administracji rządowej z samorządową – przypadek rzadki – w Starachowicach. Unia „kazała” podnieść ceny na usługi komunalne, wprowadzić kasy fiskalne w taksówkach i, jak ostatnio słychać, wprowadzić biopaliwa. Włos się jeży.
Sejm zajęty jest wojną, już praktycznie każdego z każdym, co umożliwia jego bardziej prominentnym przedstawicielom stałą obecność w mass mediach i mówienie tego, co ślina na język przyniesie. Dość nieudolnie naśladują to, bo „niestety” mają mniejsze możliwości, wszelkiej maści radni. Być może to właśnie media są przyczyną tego stanu rzeczy.
W sposób oczywisty brakuje czasu na czynności, do których tych wybrańców narodu powołano. Co prawda nie można było zdążyć z ustawą o „parkowaniu”, dzięki czemu na ulicach miast powstał podziwu godny chaos, ale za to, bez oglądania się na specyfikę miejscowości, udało się wprowadzić ogólnopolskie górne stawki godzinowe – oczywiście w ramach dalszego delegowania kompetencji. Do czasu granicznej daty przygotowania budżetów samorządy, jak zwykle zresztą, nie posiadały informacji o parametrach od nich niezależnych. Wiadomo, że budżety i tak ulegają zmianom, więc gdzie tu problem?
Z Ajaxem nie można zdążyć, bo nie wiadomo, kto ma tym zarządzać. Dokumenty regulujące konstrukcje programów wykorzystania funduszy unijnych są gdzieś w opracowaniu, przy czym te, które już istnieją, w wyniku różnych przetargów, ulegają kolejnym zmianom. A podobno od 1 grudnia, by nie zostać płatnikiem netto, mieliśmy przystąpić do ich wykorzystywania i według zapewnień byliśmy i jesteśmy dobrze do tego przygotowani. Jednak jeszcze w połowie grudnia nie wiadomo w jakiej walucie wypłacany będzie beneficjentom udział funduszy unijnych w kosztach kwalifikowanych ich projektów. Nie wiadomo również, czy jeden z większych beneficjentów programów unijnych, samorząd terytorialny, jest w ogóle finansowo zdolny do ich wykorzystania. Pesymiści twierdzą, że w aktualnej sytuacji budżetów po prostu nie może być o tym mowy.
Wszystko to powoduje stały spadek zaufania społeczeństwa do jego reprezentantów, wygłaszających z taką pewnością siebie tezy, które uważają za opinię społeczną, a w które, jak podejrzewam, sami nie wierzą. Nie wiem, czy ktokolwiek analizuje, w jaki sposób zmienia się statystyczny poziom zaufania ludzi do wybranych przez siebie przedstawicieli.
Słysząc o tym co się dzieje zapewne wielu zadaje sobie pytanie dlaczego wolno tam, a nie wolno tu? Jak zawsze pojawiają się, bo muszą się pojawić, próby naśladownictwa. Wielu jednak już zapominało albo w ogóle nie słyszało o Biernacie z Lublina, który już na przełomie XV i XVI wieku, cytując zresztą starszych autorów, pisał, iż „wielkie złodzieje małe wieszą”.
Tym niemniej, z nadzieją że będzie lepiej, składam czytelnikom „Przeglądu” szczere życzenia Noworoczne. Może jednak będzie lepiej lub mądrzej. Najlepiej jedno i drugie.
Wojciech Sz. Kaczmarek
To, o czym można było przeczytać, to, co można było usłyszeć lub zobaczyć w telewizji, nieuchronnie prowadzi do wniosku, że „źle się dzieje w państwie duńskim”.
Unia usiłuje nas „wykiwać”, służba zdrowia w zapaści, z dopłatami nie możemy zdążyć, Rywin poszedł do Michnika, w Krakowie zablokowano finanse oświaty, bo zabrakło na wypłaty dla administracji; gdzieś w północno – wschodniej Polsce na wypłaty zabrakło całkiem po prostu; gdzieś ktoś „ostro” zarobił na budowie mostu, ktoś kupił park, bo lubi podlewać trawniki, ale mu się szybko znudziło, zapragnął coś zbudować i władze samorządowe udają teraz, że chodzi o teren inwestycyjny. Udana współpraca administracji rządowej z samorządową – przypadek rzadki – w Starachowicach. Unia „kazała” podnieść ceny na usługi komunalne, wprowadzić kasy fiskalne w taksówkach i, jak ostatnio słychać, wprowadzić biopaliwa. Włos się jeży.
Sejm zajęty jest wojną, już praktycznie każdego z każdym, co umożliwia jego bardziej prominentnym przedstawicielom stałą obecność w mass mediach i mówienie tego, co ślina na język przyniesie. Dość nieudolnie naśladują to, bo „niestety” mają mniejsze możliwości, wszelkiej maści radni. Być może to właśnie media są przyczyną tego stanu rzeczy.
W sposób oczywisty brakuje czasu na czynności, do których tych wybrańców narodu powołano. Co prawda nie można było zdążyć z ustawą o „parkowaniu”, dzięki czemu na ulicach miast powstał podziwu godny chaos, ale za to, bez oglądania się na specyfikę miejscowości, udało się wprowadzić ogólnopolskie górne stawki godzinowe – oczywiście w ramach dalszego delegowania kompetencji. Do czasu granicznej daty przygotowania budżetów samorządy, jak zwykle zresztą, nie posiadały informacji o parametrach od nich niezależnych. Wiadomo, że budżety i tak ulegają zmianom, więc gdzie tu problem?
Z Ajaxem nie można zdążyć, bo nie wiadomo, kto ma tym zarządzać. Dokumenty regulujące konstrukcje programów wykorzystania funduszy unijnych są gdzieś w opracowaniu, przy czym te, które już istnieją, w wyniku różnych przetargów, ulegają kolejnym zmianom. A podobno od 1 grudnia, by nie zostać płatnikiem netto, mieliśmy przystąpić do ich wykorzystywania i według zapewnień byliśmy i jesteśmy dobrze do tego przygotowani. Jednak jeszcze w połowie grudnia nie wiadomo w jakiej walucie wypłacany będzie beneficjentom udział funduszy unijnych w kosztach kwalifikowanych ich projektów. Nie wiadomo również, czy jeden z większych beneficjentów programów unijnych, samorząd terytorialny, jest w ogóle finansowo zdolny do ich wykorzystania. Pesymiści twierdzą, że w aktualnej sytuacji budżetów po prostu nie może być o tym mowy.
Wszystko to powoduje stały spadek zaufania społeczeństwa do jego reprezentantów, wygłaszających z taką pewnością siebie tezy, które uważają za opinię społeczną, a w które, jak podejrzewam, sami nie wierzą. Nie wiem, czy ktokolwiek analizuje, w jaki sposób zmienia się statystyczny poziom zaufania ludzi do wybranych przez siebie przedstawicieli.
Słysząc o tym co się dzieje zapewne wielu zadaje sobie pytanie dlaczego wolno tam, a nie wolno tu? Jak zawsze pojawiają się, bo muszą się pojawić, próby naśladownictwa. Wielu jednak już zapominało albo w ogóle nie słyszało o Biernacie z Lublina, który już na przełomie XV i XVI wieku, cytując zresztą starszych autorów, pisał, iż „wielkie złodzieje małe wieszą”.
Tym niemniej, z nadzieją że będzie lepiej, składam czytelnikom „Przeglądu” szczere życzenia Noworoczne. Może jednak będzie lepiej lub mądrzej. Najlepiej jedno i drugie.
Wojciech Sz. Kaczmarek