Z Edwardem Kowalewskim, prezesem zarządu Grupy Praterm, rozmawia Urszula Wojciechowska

Rozpocznijmy od przedstawienia całej grupy kapitałowej, w składzie której jest Praterm.
Grupa Praterm to aktualnie, oprócz spółki matki, 12 spółek z o.o. dostarczających ciepło w 23 miastach. Sprzedajemy ok. 5 milionów GJ ciepła – przy zamówionej mocy prawie 800 MW.
W Grupie funkcjonują trzy elektrociepłownie o mocy 18 MWe.

Do 2013 r. aż od 50 do 100 mln zł Grupa Praterm zamierza zainwestować w produkcję energii ze źródeł odnawialnych. Co mieści się w tej kwocie?
Kwota obejmuje koszty pozyskania gruntów pod uprawy energetyczne, zakup maszyn, ewentualnych inwestycji kapitałowych oraz koszty kilkuletniej budowy rynku biomasy.
Dodatkowo zakładamy, że zapewniwszy bezpieczeństwo własnych dostaw biomasy, zainwestujemy co najmniej 50 milionów w budowę OZE.
Na początek, już w 2008 r., być może rozpoczniemy rozbudowę ciepłowni w Lidzbarku Warmińskim o dwie jednostki cieplne po 4 MW każda i moduł ORC 1,1 MWe, zasilany biomasą. Następną inwestycję, nawet dwukrotnie większą, rozważymy w Zamościu, o ile – jak w przypadku regionu północnego – będziemy potrafili zapewnić sobie bezpieczeństwo dostaw biomasy.

Skąd przekonanie, że warto inwestować w OZE?
Warunki ekonomiczne do inwestowania w OZE tworzy SHE (System Handlu Emisjami) wraz z prognozami cen na tym rynku, a także cena świadectw pochodzenia „zielonej energii” elektrycznej oraz spodziewane programy dofinansowania budowy instalacji wykorzystujących OZE. Mając na uwadze, że dla potrzeb SHE przyjmuje się, iż emisja CO2 ze spalania biomasy jest równa zeru (cykl zamknięty), niespalenie jednej tony węgla daje oszczędność ok. dwóch ton CO2, które można sprzedać na rynku. Również energia elektryczna z OZE pozwala na łącznie trzykrotnie większy przychód z jej sprzedaży w stosunku do energii „czarnej”. To nowe parametry ekonomiczne, które pozwalają myśleć o wykorzystaniu biomasy w instalacjach biorących udział w SHE, szczególnie jeśli dodatkowo wytwarzają energię elektryczną.
Inwestycje w OZE są bardzo kosztowne, stąd warunkiem koniecznym dla ich podjęcia jest zapewnienie długoterminowych i pewnych dostaw paliwa w wypadku ciepłowni czy elektrociepłowni. Dlatego zaczynamy od budowania rynku biomasy – inwestycje w jej wykorzystanie będą późniejszą konsekwencją.
Niestety, martwi fakt, iż dotychczas dyskryminuje się „zieloną energię” cieplną, która mimo lepszego wykorzystania energetycznego biomasy i niższych kosztów jej uzyskania nie doczekała się jakichkolwiek podobnych zachęt.
Analiza wskazuje, że inwestycje w spalanie biomasy zamiast węgla w istniejących ciepłowniach węglowych, nieuczestniczących w SHE, nie przyniosą korzyści inwestorowi. W takie instalacje, bez zmiany podejścia do „zielonego” ciepła, nie zamierzamy inwestować.

Jak Pan chce zorganizować rynek biomasy, aby zapewnić ciągłość dostaw do zarządzanych ciepłowni i elektrociepłowni?
W wieloletnich planach mamy budowę rynku biomasy w Polsce. W oparciu o własne plantacje zamierzamy zachęcać rolników i dzierżawców do współpracy z nami. Mając odpowiedni park maszynowy, będziemy też świadczyć usługi zbioru różnego rodzaju słomy na nieodległych od naszych plantacji obszarach. Organizację rynku biomasy zamierzamy oprzeć o 2-4 wyznaczone do tego spółki.
Na początku (3-4 lata) chcemy posiadać 1000 ha plantacji matecznych i wzorcowych upraw energetycznych. W oparciu o nie w następnych latach celem naszym będzie podpisanie kontraktów z rolnikami i zwiększenie własnych upraw do kilkunastu tysięcy hektarów. Równolegle chcemy zbierać usługowo słomy, zwiększając stopniowo nasze możliwości do obsługi 30-40 tys. ha. Nasze 10-letnie plany zakładają zdolności produkcyjne łącznie do 350 tys. ton słomy, co odpowiadać będzie ponad 200 tys. ton węgla.

Jeśli uda się już Panu ten rynek zorganizować, a wspomniane przedsiębiorstwa nie będą w stanie zużyć tej biomasy, to co zrobi Pan z nadwyżką?
Nadwyżka, jeśli będzie, może być sprzedana innym producentom energii lub przerobiona i sprzedana w postaci brykietów. Można też tak zaplanować zapotrzebowanie na nią, aby w latach o mniejszym popycie na ciepło wykorzystywać ją w 100%, a w pozostałych niedobór uzupełniać produkcją energii z innych nośników, np. węgla.

Zapewne posiada Pan już stosowne rozeznanie na rynku ofertowym sadzonek tzw. roślin energetycznych. Ma Pan juz jakąś „faworytkę”, na którą Pan stawia?
Postanowiliśmy, przynajmniej na początku, rozpocząć od miskantusa.

Dlaczego właśnie miskantus? Są przecież inne rośliny.
W literaturze można znaleźć wiele zalet miskantusa. Są to w szczególności nieinwazyjność, dobra wartość opałowa, mała wilgotność, łatwość w przechowywaniu i czas zbiorów w okresie zimowo-wiosennym. Ponadto spółka „Bio-energia”, w której podwyższyliśmy kapitał a od której zamierzamy rozpocząć budowę rynku biomasy, ma już wieloletnie doświadczenie w uprawach tej rośliny, a także posiada jej plantacje. W spółce tej w trzech ciepłowniach od dawna prowadzono próby z różnego rodzaju biomasą. Miskantus, zdaniem naszych partnerów, zachowuje się wyjątkowo korzystnie.
Spółka „Bio-energia” posiada także plantacje ślazowca (30 ha), więc będziemy przyglądać się również uprawie tej rośliny. Nie interesuje nas natomiast wierzba energetyczna. Według nas, duża zawartość wilgoci powoduje, iż kłopoty z nią związane eliminują wierzbę do działalności na skalę, o jakiej myślimy.