Mam pomysł na normalność, choćby częściową, w stanowieniu taryf za wodę i ścieki. Zrobiłem sobie na swój użytek krótkie résumé stanu rzeczy na tę okoliczność w Polsce.
Parę lat temu, zanim jeszcze weszła w życie ustawa o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę, instytucją odpowiedzialną za stanowienie taryf była rada gminy. Rada ta mogła równocześnie cedować to swoje uprawnienie na wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Było to rozwiązanie całkiem sensowne, gdyż jedynie urząd, który podlega władzy wykonawczej gminy (jaką w owym czasie był zarząd gminy), reprezentował potencjał dający możliwość merytorycznego ustosunkowania się do propozycji wzrostu taryf. Równocześnie istniała możliwość jednorazowego ustanowienia taryf na okres dłuższy niż rok. Prawdą jest, że niewiele osób skorzystało z obu tych możliwości, to jest cedowania na wójta uprawnień stanowiących taryfy i ustanowienia taryf na dłuższy czas, jednakże była taka szansa i jedynie kwestią czasu było sprawdzenie jej popularności w praktyce. Szczególnie cennym rozwiązaniem była ta druga możliwość.
Później weszła w życie wspomniana wyżej ustawa. Skasowała ona obie te możliwości. Szkoda. Równocześnie nałożyła się na to bezpośrednia wybieralność organu wykonawczego. I tu się zaczyna problem. Ścisłe podziały polityczne dotyczą w większości dużych miast, dlatego dalej będę się posługiwał formą prezydenta miasta jako organu wykonawczego. A więc przykładowa historia może wyglądać następująco. Prezydent miasta i rada gminy rep...