O sprawie pisaliśmy niejednokrotnie. Podkreślił, że nie wiadomo ile odpadów było składowane w Przylepie. – Nigdy nie mieliśmy dokładnych danych, to były tylko szacunki. Ponieważ nie było żadnej dokumentacji. Firma, która wynajmowała halę nie składała żadnych sprawozdań do urzędu marszałkowskiego, który jest odpowiedzialny za monitoring tego typu instytucji. Urząd marszałkowski przez pięć lat nie zrobił nic w tym zakresie, żeby wyegzekwować coś od tej firmy. My też mamy problem, bo ci co byli za to odpowiedzialni, tego nie realizowali – ocenił Kubicki.
Proces utylizacji rozpoczęty
Pozwolenie od starosty
W poniedziałek rano rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Ewa Antonowicz powiedziała PAP, że… – prowadzone jest postępowanie sprawdzające, niemal od momentu pierwszych informacji (o zdarzeniu), zabezpieczane są materiały. W związku z tym, że na miejscu jest zagrożenie dla życia i zdrowia prokuratora, który prowadziłby oględziny, czynności nie zostały tam jeszcze przeprowadzone. Najprawdopodobniej w poniedziałek po południu zostaną podjęte decyzje, co do dopuszczenia śledczych na miejsce pożaru. Wstępnie, w godzinach popołudniowych być może, ekipa śledcza będzie dopuszczona do tego miejsca – powiedziała Ewa Antonowicz.
Zezwolenie na składowisko odpadów w Przylepie wydał w 2012 r. starosta zielonogórski Ireneusz Plechan (PO). PAP dotarła do tego dokumentu. Od tego czasu w Przylepie pod Zieloną Górą funkcjonowała hala pełna niebezpiecznych odpadów. Zgodnie z polskimi przepisami pozwolenia na gromadzenie i utylizowanie niebezpiecznych substancji wydają starostowie. W 2012 r. Przylep był na terenie powiatu zielonogórskiego. W związku z tym, pozwolenie firmie Awinion wydał ówczesny starosta zielonogórski Ireneusz Plechan. Zezwolił na zwożenie odpadów do hali po dawnych zakładach mięsnych.
Pożar odpadów niebezpiecznych w Przylepie. Czy to było nieuniknione?
„Cała tablica Mendelejewa”, czyli co Awinion porzucał w Przylepie i dziesiątkach gmin
Komentarze (0)