Obserwacje prowadzone przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Poznaniu skupiły się na dużych jeziorach, ponieważ dysponują najdłuższymi ciągami obserwacyjnymi, po prostu zwierciadło wody pozostaje tu od lat stabilne. Jednak analiza map topograficznych oraz wizje środowiskowe pokazują, że poziom wody w zbiornikach ulega systematycznemu obniżaniu.
Rekompensata strat
W niektórych subregionach sytuacja jest krytyczna. Najgorsza panuje w środkowej i wschodniej części Pojezierza Gnieźnieńskiego oraz zachodniej Pojezierza Kujawskiego, a także w rejonie Piły. Wśród przyczyn takiego stanu rzeczy znajdują się przede wszystkim bardzo duże pobory wód podziemnych, eksploatacje górnicze, niskie opady oraz wzrastające parowanie. Przykładem są choćby jeziora Powidzkie, Niedzięgiel, Wilczyckie i Suszewskie.
Z tendencji wyłamują się jeziora przepływowe i stabilizowane przez urządzenia hydrotechniczne, choć w przypadku zbiorników poddanych dużej presji czynników antropogenicznych, takich jak choćby odkrywki węgla brunatnego, czy duże ujęcia wód podziemnych, nawet w przypadku takiej stabilizacji poziom wód ulega obniżeniu. Podobnie jest z jeziorami o niewielkich zlewniach, których cechą charakterystyczną są mniejsze możliwości odbudowy zasobów wód powierzchniowych i podziemnych na terenach, które je nominalnie zasilają. Co ciekawe, jeziora poddane dużej presji antropogenicznej w drugiej połowie XX w., pozostające w strefie stanowiska szczytowego Kanału Ślesińskiego, włączone w system chłodzenia elektrowni, są stabilne.
“To pokazuje, że tam gdzie mamy dużą presję antropogeniczną, należy uruchamiać działania rekompensujące te straty, na przykład doprowadzić do przerzutu wód z większych rzek w okresach występowania ich nadwyżek, a następnie rozdysponować je w czasie suszy” – wyjaśniają Wody Polskie.
Temperatura wpływa na zapotrzebowanie
Z analiz Centrum Operacyjnego Ochrony Przeciwpowodziowej poznańskiego RZGW wynika, że na rozpatrywanym obszarze wyraźnie wzrosła średnia temperatura powietrza. To tłumaczyłoby zwiększone zapotrzebowanie na wodę roślin, których sezon wegetacyjny uległ wydłużeniu.
“W przeszłości rośliny pobierały wodę przez pół roku, teraz wykorzystują ją przez dziewięć miesięcy. Dodatkowo zwiększyło się parowanie, zwłaszcza to z wolnej powierzchni wody. 50 czy 60 lat temu sięgało ono 600–650 mm/rok. W tej chwili regularnie przekracza 800 mm. Jednocześnie na większości obszaru regionu wodnego Warty, przede wszystkim w górnej i środkowej jego części, notuje się minimalny trend do spadku opadów” – wskazują eksperci.
Będzie gorzej
Oba te czynniki sprawiają, że klimatyczny bilans wodny w regionie będzie się pogarszał. Do zlewni rzecznych będzie docierało mniej wody, zmniejszy się tym samym możliwość odbudowania zasobów wód podziemnych, i to nawet o 10–15 proc. Prawdopodobnie zwiększy się również zapotrzebowanie na wodę w rolnictwie, ale także do celów użytkowych i przemysłowych. Problemem mogą okazać się też rozwijająca się zabudowa i zjawisko uszczelniania zlewni, prowadzące do mniejszej retencji gruntowej, co ograniczy odnawialność zasobów wód podziemnych.
“Możemy zatem spodziewać się pogłębienia niżówek hydrologicznych, czyli okresowego obniżenia stanów wody w ciekach powierzchniowych, zwłaszcza w okresach suchych w rzekach. Jednocześnie możemy mieć do czynienia z gwałtownymi wezbraniami, które będą efektem gwałtownych opadów” – podsumowują eksperci Wód Polskich.
Komentarze (0)