Analitycy PIE zwrócili uwagę, że sytuacja spowodowana koronawirusem pokazała, jak bardzo nowoczesne społeczeństwo jest zależne od elektryczności. Na świecie miliony osób są zmuszone do pozostania z domu, wykonują telepracę, korzystają z zakupów internetowych i rozrywek dostępnych za pomocą sprzętu elektronicznego. Zasilanych energią jest m.in. wiele urządzeń medycznych.
– Podczas gdy zapotrzebowanie na energię elektryczną w gospodarstwach domowych wzrosło, zawieszenie produkcji w wielu branżach skutkuje znacznie większym spadkiem zapotrzebowania na energię, sięgającym w wielu krajach nawet 15 proc. – czytamy w “Tygodniku Gospodarczym PIE”.
Eksperci PIE przypomnieli, że wprowadzone w naszym kraju 12 marca pierwsze ograniczenia w związku z epidemią koronawirusa obejmowały m.in. zamknięcie kin, muzeów i teatrów. Po kolejnym rozporządzeniu zawiesić działalność musiały też bary, restauracje oraz inne miejsca rozrywki. 22 marca wprowadzono ograniczenia w poruszaniu się, które zaostrzono 31 marca. W tym okresie firmy zaczęły także zezwalać części pracownikom na pracę zdalną.
Odbiło się to na zapotrzebowaniu na energię. Od 12 marca zaczęło ono spadać poniżej poziomu zapotrzebowania w analogicznym okresie 2019 r. W kwietniu zapotrzebowanie wyniosło 93 – 94 proc. zapotrzebowania notowanego w tym samym okresie poprzedniego roku – wyliczył PIE.
Zdaniem analityków ograniczenia związane z pandemią koronawirusa w Polsce oraz niższe zużycie energii nie mają, jak się wydaje, negatywnego wpływu na wartość spółek energetycznych na naszej giełdzie. W porównaniu do początku lutego, WIG20 ma wartość niższą o 27 proc., ale na tym tle większość spółek energetycznych radzi sobie lepiej – akcje PGE i Energi mają wartość o 3,6 proc. niższą niż dwa miesiące wcześniej. Większe spadki zanotowały Tauron – 21,6 proc. oraz Enea – 32,5 proc.
Komentarze (0)