Sierpniowa zmiana prawa dotyczy inwerterów przyłączanych do sieci niskiego napięcia. Inwerter to jeden z głównych elementów mikroinstalacji PV, czyli takiej o mocy do 50 kW. Tego typu instalacje odpowiadają za ok. 70 proc. całkowitej mocy zainstalowanej fotowoltaiki w Polsce. Zatem temat certyfikacji dotyczy licznej grupy użytkowników elektrowni słonecznych w kraju.
Do tej pory dla instalowanych falowników wymagana była tylko deklaracja zgodności wystawiona przez producenta. Był to rodzaj oświadczenia, że produkt spełnia wymagania dyrektywy UE, standardowo wystawiany przez producenta.
– W myśl nowych przepisów, obowiązek certyfikacji komponentów spoczywa na producentach falowników. Jednak zmiana norm dotyka także firmy montujące instalacje, które posiadają w swoich magazynach gotowe do montażu urządzenia. Po 1 sierpnia 2021 r. wszystkie uruchamiane instalacje fotowoltaiczne muszą posiadać odpowiednie certyfikaty, aby mogły być przyłączone do sieci elektroenergetycznej – mówi Olga Muras, dyrektor ds. realizacji w firmie Sunday Polska.
Wchodzące w życie zmiany w prawie są z pozoru nieistotne dla odbiorcy końcowego, ponieważ konieczność spełnienia nowych wymogów przeniesiona jest na wykonawców instalacji i ich dostawców. Niemniej jednak istnieje ryzyko, że nierzetelni podwykonawcy będą montować niewłaściwie podzespoły aż do wyczerpania zapasów. Może to powodować przedłużającą się procedurę odbioru instalacji i przyłączenia jej do sieci elektroenergetycznej. W skrajnych przypadkach operator może nawet odmówić włączenia fotowoltaiki do swojej sieci.
– Posiadanie falownika bez certyfikatu może skutkować różnymi konsekwencjami. Lokalny operator elektroenergetyczny może odmówić przyłączenia instalacji do sieci. Istnieje więc ryzyko, że niemożliwe będzie korzystanie z gotowej instalacji PV, jeżeli nie posiada odpowiednich certyfikatów. Dlatego, warto korzystać ze sprawdzonych dostawców, którzy przestrzegają obowiązujących przepisów – dodaje O. Muras.
Obecnie część europejskich wytwórców uzyskuje certyfikat o zgodności z wprowadzaną w życie normą NC RfG u certyfikatora w swoim kraju. Następnie taki dokument przedstawia regulatorom w Polsce. Co do zasady, takie podejście jest poprawne, lecz dla operatorów energetycznych w Polsce istotną wartość ma jedynie dokument, który został opracowany przez certyfikatora posiadającego europejską akredytację. Nie każdy krajowy ośrodek certyfikujący posiada odpowiednie uprawnienie mające moc prawną na terenie Unii Europejskiej. Jako że proces certyfikacji jest rozłożony w czasie, producenci mogą przedstawić zaświadczenie o rozpoczęciu stosownej procedury na terenie Unii Europejskiej. Takie potwierdzenie będzie honorowane przez organy państwowe i operatorów systemu energetycznego.
– Warto pamiętać, że w perspektywie długookresowych korzyści możliwych do osiągnięcia przez prosumenta, istotny jest termin przyłączenia instalacji. Ewentualne komplikacje przy odbiorze elektrowni słonecznej mogą spowodować utratę obecnych przywilejów prosumenckich. Mam tutaj na myśli możliwość oddawania do sieci nadwyżek prądu oraz ich późniejszego odbioru. Co prawda, nie ma jednoznacznego terminu wejścia w życie zmian w definicji prosumenta, jednakże rządzący zapowiadają wprowadzenie zmian w przyszłym roku – komentuje O. Muras.
Komentarze (0)