Rząd Izraela planuje, że wszystkie nowe samochody osobowe mają posiadać napęd elektryczny, a ciężarówki i autobusy albo elektryczny, albo zasilany gazem ziemnym.
Wyzwanie stawiane przez rząd to „stworzenie masy krytycznej”, która ma skłonić producentów – zwłaszcza lokalnych – do odejścia o produkcji pojazdów z silnikami spalinowymi.
– Od 2030 r. nie będziemy już więcej importować samochodów z silnikami benzynowymi lub diesla do Izraela. Skłonimy firmy do sprowadzania pojazdów elektrycznych, a spółki z branży naftowej do instalowania punktów ładowania na ich stacjach paliw – mówił Steintz.
Dziś w Izraelu zarejestrowane jest kilkadziesiąt pojazdów elektrycznych. Według planów izraelskiego rządu do 2025 r. ta liczba ma wzrosnąć do 177 tys., a pięć lat później – do niemal 1,5 mln.
Wdrożono tam już projekt finansowania ponad 2 tys. stacji ładowania rozmieszczonych na terenie całego kraju (powierzchnia Izraela jest porównywalna z powierzchnią województwa mazowieckiego). Rząd zamierza także niemal do zera obniżyć podatki na samochody elektryczne, a przez to wpłynąć na ich cenę.
Plany Izraela w kwestii elektromobilności są bardzo ambitne i częściowo związane z, odkrytymi tam niedawno, złożami gazu ziemnego. Kraj ma całkowicie zrezygnować z benzyny i oleju napędowego, a także z węgla jako źródła energii.
Izraelski rząd ma oficjalnie zaaprobować plany ministerstwa energii do końca roku.
Źródło: orpa.pl
Komentarze (0)