Gospodarka odpadami: problemy prywatnych przedsiębiorców

Gospodarka odpadami: problemy prywatnych przedsiębiorców
Szymon Pewiński
06.03.2020, o godz. 8:35
czas czytania: około 4 minut
1

Przedsiębiorstwa z kapitałem prywatnym stanowią niemal 2/3 przedsiębiorstw działających w branży gospodarki odpadami. Część z nich to rodzime firmy zajmujące się przede wszystkim odbiorem i transportem odpadów. Z jakimi problemami się borykają w swojej działalności i jakie widzą dla niej zagrożenia?

Dalsza część tekstu znajduje się pod reklamą

O tych tematach rozmawiali uczestnicy spotkania w ramach Forum Managerów Komunalnych, które 5 marca odbyło się w siedzibie Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania Eko w Kaliszu. Gościem specjalnym był Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców.

Data 5 marca jest o tyle istotna, że właśnie tego dnia mijał termin składania wniosków o pozwolenia zintegrowane i sektorowe. Co prawda, według objaśnień wiceministra klimatu Jacka Ozdoby, wnioski można po tej dacie jeszcze uzupełnić w terminie wyznaczonym przez organ wydający decyzje, ale i tak – według luźnych szacunków – z rynku może zniknąć od 20 do 30 proc. firm. Zwłaszcza mniejszych, które nie poradzą sobie z kosztami zabezpieczenia roszczeń, monitoringu i zabezpieczeń p.poż.

– Reprezentuję firmę, która zatrudnia ok. 100 osób, czyli firmę średnią. Nakładanie przez władze kolejnych obowiązków powoduje, że ci najmniejsi nie wytrzymują. Zostają tylko ci, którzy wytrzymują obciążenia – stwierdził Sławomir Rudowicz, prezes Zarządu POM Eko w Kaliszu, które na wydanie decyzji o możliwości prowadzenia dalszej działalności będzie musiało czekać do czerwca – lipca tego roku. Do tego czasu otrzymało oficjalną promesę o spełnianiu wymagań, co daje mu możliwość dalszego prowadzenia działalności.

Ograniczyć in-house

Przedsiębiorcy nieposiadający kapitału samorządowego co jakiś czas obserwują na rynku swego rodzaju zapaść. Pierwsza nastąpiła w roku 2014, gdy „rewolucja śmieciowa” na dobre weszła w fazę realizacji.

Kolejne tąpnięcie to rok 2017, po wejściu w życie trybu in-house. Część przedsiębiorców prywatnych działających w gospodarce odpadami upatruje w tym rozwiązaniu jeden z poważniejszych problemów.

– Problemem nie jest tu posiadanie przez gminę spółki, ale same zasady udzielania zamówienia – mówił Karol Wójcik, rzecznik firmy Byś. – W takiej sytuacji pozostaje pytanie, czy mamy szanse konkurować jak równy z równym, czy jeden podmiot, w domyśle samorządowy, dostaje zamówienie „na tacy”.

Rosnące ceny śmieci. “Kończy się wożenie po dołach”

W sytuacji, gdy tryb udzielania zamówień w trybie in-house gospodarce odpadami funkcjonuje a kolejne gminy sygnalizują, że chciałyby wstępować do związków międzygminnych, budować swoje instalacje, organizować nowe przedsiębiorstwa powierzając właśnie im transport i zagospodarowanie odpadów, prywatni przedsiębiorcy boją się inwestować. – Czujemy na plecach oddech tego mechanizmu, wiec trudno nam podejmować takie ryzyko – mówiła Agnieszka Fiuk, dyrektor zarządzająca w firmie ATF.

Tymczasem aktualnie polskim instalacjom brakuje mocy przerobowych. Więc, jak stwierdzili uczestnicy spotkania w Kaliszu, ograniczenie in-house jest tak naprawdę w interesie mieszkańców.

Regiony czy wolny rynek?

Ich zdaniem zlikwidowanie regionów (co nastąpiło po nowelizacji ustawy o u.c.p.g. w lipca 2019) spowodowało wzrost kosztów gospodarki odpadami. Klinicznym – choć nie jedynym przykładem – jest spalarnia odpadów Rzeszowie (należąca do prywatnego podmiotu), która przyjmuje odpady nawet z Warszawy.

– Jeśli województwo mazowieckie przespało czas na inwestycje i brakuje tam mocy przerobowych, to dlaczego Podkarpacie ma za to płacić? – pytał Karol Wójcik z firmy Byś. – Jeśli weźmiemy pod uwagę, że odpady mogą jeździć po całym kraju, a GIOŚ się dopiero „zbroi”, to możemy borykać się z problemami porzucanych odpadów. Nie chciałbym, żeby regionalizacja w ramach województwa była tu uznana za nasz postulat, bo jako prywatni przedsiębiorcy jesteśmy za wolnym rynkiem i konkurencją, ale rozumiem postulaty, żeby regiony nadal funkcjonowały – stwierdził.

Przedsiębiorcy uważają, że całkowite zniesienie regionów nie jest rozwiązaniem złym, ale w polskiej rzeczywistości zabrało tu rozwiązania przejściowego polegającego na zniesieniu regionalizacji w obrębie województwa.

Efekt jest taki, że rzez całkowite zniesienie regionów część instalacji, które do tej pory nie przyjmowały odpadów, teraz je przyjmują – mają wiec przychody, ale, jak zauważyła Agnieszka Fiuk z ATF, jest to rozwiązanie krótkotrwałe, bo w skali kraju instalacji z wystarczającymi mocami przerobowymi nadal jest za mało.

Instalacje komunalne dyktują ceny

Spalarnie to remedium?

Jak bumerang w dyskusjach przedstawicieli instalacji (czy to samorządowych, czy prywatnych) wraca problem z frakcją kaloryczną, zakazem jej magazynowania oraz czasowym ograniczeniem magazynowania odpadów. Rozwiązaniem może stać się przekazywanie części odpadów do spalarni. Problemem jest jednak ich… brak.

Sławomir Rudowicz z POM Eko Kalisz postulował więc, by za magazynowanie frakcji powyżej 6 MJ pobierana była opłata. – Te pieniądze mogłyby trafić za pośrednictwem marszałków i tworzyć fundusz na rozwój instalacji – mówił.

Jak zaznaczył, powinna zostać także stworzona specustawa ułatwiająca powstawanie takich instalacji i umożliwiająca budowę spalarni pomimo protestów. – Wtedy mieszkańcy zobaczyliby, że spalarnie bezpieczne i rozwiązują problem z odpadami. Taka specustawa powinna powstać, oczywiście przy założeniu kontroli tych spalarni, ich ilości i mocy – dodał.

O tym, że samorządy widzą potrzebę powstania spalarni może świadczyć przykład Śląska. Ostatnio pojawiło się tam nowych 16 wniosków o budowę spalarni. Do tej pory było ich osiem. Działa jedna.

Spalarnie odpadów. Kilkanaście wniosków o budowę w jednym województwie

Kategorie:

Udostępnij ten artykuł:

Reklama

AD3b ODPADY (odpady budowlane) 25.11.24-13.01.25

Komentarze (1)


MANIEKK

Komentarz #45765 dodany 2020-03-06 13:46:12

Po zniesieniu regionów, powstał problem z dawnymi RIPOK-ami, które teraz wykorzystują pozycję dominującą na rynku i od ich "widzimisię" pozwolą lub nie na przywiezienie odpadów. Firma posiadająca składowisko i transport odpadów (biorąca udział w przetargach) w momencie gdy przegra jakiś przetarg w gminie, zaprzestaje przyjmować odpady z tej gminy od innego przedsiębiorcy który wygrał z nią, i nie ma na to przepisów regulujących. Powstaje sytuacja, że odpady za płotu składowiska wożone są na składowiska, oddalone o 100 km, gdzie tu ekologia? Powinien być przepis zakazujący udziału w przetargach na transport, firmom posiadającym składowiska (oczywiście brak powiązań kapitałowych) z podmiotem transportującym. Składowiska powinny przyjmować w pierwszej kolejności odpady z okręgu bliskości, a dopiero nadwyżki mocy przeznaczyć na przyjmowanie odpadów z poza okręgu.

Dodaj komentarz

Możliwość komentowania dostępna jest tylko po zalogowaniu. Załóż konto lub zaloguj się aby móc pisać komentarze lub oceniać komentarze innych.

Te artykuły mogą Cię zainteresować

Przejdź do Odpady
css.php
Copyright © 2024