W swojej opinii NIK stwierdza, że brakowało choćby monitoringu płatności, dzięki którym inwestor mógłby kontrolować, czy wykonawca płaci podwykonawcom i kontrahentom.
GDDKiA miała też niewłaściwie realizować specustawę, której przepisy w założeniu ratowały firmy budowlane przed upadkiem. – Części firm obniżono albo w ogóle nie wypłacono przysługujących im należności – informuje NIK.
Zbyt słabe „sito”
Zdaniem NIK, GDDKiA stosowała zbyt mało restrykcyjne mechanizmy mające na celu ocenę firm stających do przetargów. Nie udawało się zatem wyeliminować tych nieposiadających niezbędnego doświadczenia (w tym realizacji inwestycji w Polsce) i zaplecza technicznego, a najważniejszym kryterium była najniższa cena.
Zdaniem kontrolerów nie jest to samo w sobie złe, ale właśnie przez brak odpowiedniej weryfikacji najniższą ofertę, często „nierealną cenowo” (zdarzały się oferty poniżej 50 proc. wartości kontraktu) składały firmy nieprzygotowane do wykonania inwestycji.
Gdy ceny materiałów poszły w górę, część wykonawców wpadała w kłopoty finansowe, co wpływało też na kłopoty z płatnościami na rzecz podwykonawców i kontrahentów.
Pieniądze nie do odzyskania
W przypadku ogłoszenia upadłości przez wykonawcę w ramach tzw. solidarnej odpowiedzialności GDDKiA musiała spłacać zobowiązania wobec podwykonawców (nie dotyczyło to m.in. firm transportowych).
Na mocy specustawy, która weszła w życie w sierpniu 2012 r., pieniądze miały być wypłacane ze środków Krajowego Funduszu Drogowego. Ryzyko związane z ich odzyskaniem od głównych wykonawców wziął na siebie Skarb Państwa.
W sumie podwykonawcom wypłacono 1,13 mld zł (z tytułu solidarnej odpowiedzialności), z których udało się odzyskać ponad 90 proc. Po wprowadzeniu specustawy do połowy 2017 r. wypłacono około 300 mln zł. Jak dotąd odzyskano 29 proc. tej kwoty. – W odniesieniu do przynajmniej trzech z pięciu kontraktów o najwyższej kwocie istnieje ryzyko braku możliwości ich skutecznego dochodzenia – czytamy.
Zdaniem NIK umowy zawierane przez GDDKiA z wykonawcami niedostatecznie zabezpieczały interes Skarbu Państwa i podwykonawców, nie dając GDDKiA uprawnień choćby do monitoringu płatności na rzecz tych drugich.
– Często generalna dyrekcja dowiadywała się o zatorach płatniczych dopiero w momencie zgłoszenia tego faktu przez samego podwykonawcę, który zgłaszał się do inwestora o wypłatę z tytuły solidarnej odpowiedzialności dopiero w sytuacji, gdy wykonawca całkowicie przestawał płacić – zauważa NIK.
Komentarze (0)