Opowiadamy dużo o tym, jak powinna wyglądać idealna przestrzeń do życia, rozmawiamy o dobrostanie i o tym, jak go osiągnąć. Piszemy artykuły na łamach specjalistycznych czasopism. I co? I można powiedzieć, że organizm miasta tego nie przyjmuje. Trochę jak z dietą prozdrowotną. Wszyscy wiedzą, że jest dobra dla zdrowia, ale i tak idziemy na „kebab”.

Wraca na pierwsze strony idea miasta 15-minutowego, jakby odkurzona i w nowym opakowaniu. Musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że nie jest to pierwsza taka idea w Polsce. Istniało wiele pomysłów na miasto przyjazne mieszkańcom, czyli takie, w którym na rowerze lub pieszo można dotrzeć do prawie wszystkich miejsc niezbędnych w naszym codziennym życiu – i to w 15 minut od wyjścia z domu. Miasta ogrody, miasta zakłady. To już było. Było, bo mieliśmy planistykę na wysokim poziomie, a ludzie odpowiedzialni za miasto słuchali projektantów przestrzeni miejskiej i wiedzieli, że od ich widzimisię ważniejsza jest wiedza specjalistyczna. Ale cóż, przyszła „wolność” i mamy dobrobyt, a co za tym idzie… Polak na zagrodzie równy wojewodzie. I nikt mi nie będzie mówił, gdzie, co i jak mam budować! Przecież najważniejszy jest pieniądz. W naszym kraju brakuje setek tysięcy mieszkań, które muszą następnie ...