Minęły dwa lata od wdrożenia przepisów tzw. rewolucji śmieciowej i akurat w tym terminie opublikowany został bardzo interesujący dla branży raport. W czerwcu Najwyższa Izba Kontroli podsumowała kontrolę wdrażania znowelizowanej ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Powiem szczerze, że po takim dokumencie spodziewałbym się czegoś więcej niż wniosków, że w Polsce są jeszcze dzikie wysypiska śmieci. Chciałbym się dowiedzieć, gdzie tkwi mankament systemu i jaki ma charakter: legislacyjny czy wykonawczy? Mógłbym więc wtedy z jednej strony ocenić trochę sam siebie, a trochę tych, co wykonują ustawę.

Obowiązki gminy

Zacznijmy od ustawodawcy. Co mu się udało? Przede wszystkim zlikwidował powód, dla którego mieszkańcy mieliby nadal podrzucać odpady do lasów. Jeśli już takie sytuacje mają miejsce, to jest to jakaś patologia lub margines i nie jest to źródło dzikich wysypisk. Do lasu jeżdżą co najwyżej ci, co remontują dom i wywożą poremontowe odpady. Żeby zapobiegać takim sytuacjom, wpisaliśmy więc w ustawę, że PSZOK-i mają obowiązek przyjmowania odpadów budowlanych. Potrafię sobie jednak wyobrazić sytuację, kiedy do mieszkańców nie dociera informacja, że zamiast zapakować gruz i jechać do lasu, może udać się do PSZOK-u, który na dodatek może być znacznie bliżej niż las. Oczywiście, jest to naganne zachowanie, ale po raz kolejny warto zwrócić uwagę na fakt, że w wielu gminach brakuje bieżącej informacji, co to jest PSZOK, gdzie s...