Powszechnie używana nawigacja jest ogromnym ułatwieniem dla poszukujących konkretnego adresu. Jednak zdarza się, że technika zawodzi i trzeba wtedy zdać się na tradycyjną tabliczkę z nazwą ulicy i numerem domu. Oczywiście, pod warunkiem, że oznakowanie jest czytelne i prawidłowe.

Nie ma z tym większego problemu w przypadku wizyty towarzyskiej, gdyż poszukiwanie zmieni się tylko w dłuższy spacer. Gorzej, gdy adresu szuka załoga karetki pogotowia lub straży pożarnej, bowiem wtedy liczą się nawet sekundy. A sytuacja taka często zdarza się na obrzeżach mniejszych miejscowości czy w nowych osiedlach na peryferiach miast. Współczesne problemy są jednak niczym w porównaniu do kłopotów z tym związanych pod koniec XVIII w. i w latach następnych.

Brak stałych nazwisk

Początkowo, gdy miasta miały niewielu mieszkańców, a wszyscy wiedzieli, gdzie kto mieszka, nie było z tym problemów. Dodatkowo, dla odróżnienia, na wielu domach stosowane były różne godła. Jeszcze dziś w starych częściach niektórych miast natrafić można na takie kamienice. Jednak w miarę napływu ludności i rozbudowy miast okazało się to niewystarczające. Jak pisał badacz dziejów Warszawy, Franciszek Sobieszczański, do 1772 r. ulice w całej Warszawie i jej przedmieściach ?nie miały stałych nazwisk?, chyba zwyczajem utrwalonych, były zaś takie, co po kilka rozmaitych nosiły, jak się komu podobało"1. Najlepszym tego przykładem była ulica Długa, k...