Donice wraz z ich roślinną zawartością są przykładem mebla, który może korzystnie wpływać na nasz komfort przebywania w mieście. Wolimy bardziej ?zielone? ulice i place, a im więcej na nich i przy nich roślin, tym chętniej tam przebywamy. W miejscach, gdzie nie można zieleni wysokiej sadzić w gruncie lub jest to mocno utrudnione, wybawieniem mogą być nasadzenia w donicach.

Niemniej donice w mieście to nie zawsze ?samo dobro?. Projektując przestrzeń publiczną, trzeba bardzo uważać na ?donicozę?. Wywodzi się ona z tej samej grupy ?chorób przestrzeni? co ?pasteloza? (pojęcie stworzone przez Filipa Springera, reportera zajmującego się architekturą), czyli niekomponujące się z niczym ?zdobienie? pastelowymi kolorami i wzorami elewacji budynków. Zarówno ?donicoza?, jak i ?pasteloza? negatywnie wpływają na szeroko pojętą jakość przestrzeni publicznej. Objawy ?donicozy? to dużo donic niedopasowanych do wyglądu oraz sposobu funkcjonowania danego miejsca. Jest to pojęcie, które narodziło się w mediach wskutek niefortunnych rozwiązań projektowych na pl. Powstańców Warszawy oraz ul. Świętokrzyskiej w Warszawie. W 2014 roku centrum Warszawy zostało ?zadonicowane?. Na placu Powstańców Warszawy (ochrzczonym z tej okazji w prasie pl. Wielkich Donic) postawiono 120 kolorowych donic z polietylenu, wzdłuż ul. Świętokrzyskiej ustawiono liczne drewniane pojemniki z nasadzeniami niewielkich drzew, krzewów oraz roślin sezonowych. ?Donicoza? trwała dwa lata. Leczą j...