Nie od dziś trwa dyskusja na temat jakości życia w mieście. Od ogłoszenia koncepcji miasta ogrodu przez Ebenezera Howarda minęło 115 lat i choć żadna z późniejszych propozycji nie była tak znacząca i szeroko dyskutowana, przez cały ten czas pojawiały się kolejne pomysły i nowe rozwiązania.

Obecnie nikt nie powinien mieć złudzeń, że przeniesienie domów na przedmieścia będzie oznaczać świeże powietrze i łatwy dostęp do pracy. Idea Howarda została wypaczona (podobnie jak idea jednostek mieszkalnych Le Corbusiera), czego efektem są ciągnące się w nieskończoność przedmieścia, zanieczyszczone wizualnie i poprzecinane siatką dróg, którymi próbują dojechać do pracy zwolennicy domku z ogródkiem.

Dziś zamiast planować idylliczne miasta satelitarne, wszystkie wysiłki ukierunkowuje się raczej na samo miasto. Według badań, już za niespełna 40 lat w ośrodkach miejskich zamieszka 80% populacji. Zarządcy polskich miast stawiają więc na rozwój komunikacji publicznej czy uwalnianie kolejnych terenów pod budownictwo mieszkaniowe. Nadal brakuje spójnej koncepcji, dotyczącej nie tylko tego, jak umożliwić życie w mieście coraz większej liczbie mieszkańców, ale również jak uczynić je bardziej znośnym. Zieleń w mieście ogranicza się do dużych parków (które powstają niezwykle rzadko) i rabat kwiatowych na rondach czy też roślinności w betonowych donicach. Ogrody działkowe stały się tematem sporów, a ich los wciąż jest zagrożony. W obliczu tych trudności zacz...