Paweł Chudziński
prezes Aquanet, Poznań

Pośród różnych plag, które w swoim czasie dręczyły Egipt, nie było mowy o jednej, która ewidentnie nęka Rzeczpospolitą. Być może w innych krajach też ma miejsce, ale to mnie specjalnie nie wzrusza. Plaga ta jest w naszej ojczyźnie powszechna. Nie będę jednak skupiał się na rozmaitych organizacjach, które są nią dotknięte, a jedynie postaram się opisać to, co mnie najbardziej denerwuje. A mianowicie, że ta plaga niszczy firmy – w tym firmy wodociągowe. Do czego doprowadziły plagi egipskie, dobrze wiemy. Współczesna plaga również prowadzi do ogromnego spustoszenia, ale w zupełnie innym wymiarze, siejąc zamęt w polskich firmach. Plagą tą jest GADULSTWO. Spróbujmy zatem ocenić, jakie szkody wyrządza pracownikom i klientom. Spróbujmy zdefiniować, na czym ona polega i z czym się wiąże.

Brak wiedzy
Zasadniczą przyczyną, w wyniku której pojawia się gadulstwo, jest brak wiedzy. Nie nazywam tego głupotą, bo byłoby to pewnie w wielu przypadkach przesadą. Często pierwszym objawem braku wiedzy jest zgłaszana przez danego delikwenta chęć dogłębnego zapoznania się z tematem lub też chęć uregulowania wszystkiego w jednym dokumencie, bo przecież „skoro już to robimy, to warto jeszcze zrobić ….” i tu następuje wyliczenie rzeczy, które można by przy okazji uregulować. Ale ponieważ nasz świat jest tak skonstruowany, że wszystko gdzieś ostatecznie łączy się ze sobą, więc nie można stworzyć takiego dokumentu, który opisywałby i regulował wszystko. Trzeba te dokumenty tworzyć krok po kroku i pamiętać, co z czego wynika. Sprawą kluczową przy organizowaniu spotkań jest lista zaproszonych osób. Wszyscy bowiem chcą być zdrowi, a lenistwo jest rękojmią zdrowia. Z tego wynika, że im więcej osób zaprosimy, tym większe jest prawdopodobieństwo, że przyjdzie więcej niekompetentnych ludzi. A wtedy, zabierając głos, będą się nawzajem wspierać w gadulstwie, byle tylko na jaw nie wyszedł ich brak wiedzy. Zapewniam wszystkich Państwa, że nie ma takiego tematu, który byłby tak dobrze przygotowany, iż nie dałoby się go „rozjechać” gadaniem. Rzecz w tym, żeby najlepiej jak to tylko możliwe przygotować spotkanie. Przygotowania do niego powinny (przynajmniej w teorii) trwać dłużej niż ono. Odpowiednio wyselekcjonowana grupa osób, która otrzyma wcześniej stosowne dokumenty, ogranicza w sposób istotny „wpełznięcie” plagi na nasze podwórko.

Strach
Drugą przyczyną gadulstwa jest strach. Strach przed odkryciem niekompetencji. Lęk, który może spowodować słowotok. Czasami śmiertelny. Swoją drogą jeszcze nie spotkałem kogoś, kto wiele straciłby na tym, że milczał, gdy wszyscy gadali. Strach jest w pełni uzasadniony, jeśli ktoś nie ma wiedzy. Wówczas wracamy do tego, co powiedzieliśmy sobie nieco wcześniej i sytuacja się powtarza. Jeżeli jednak strach nie ma podłoża racjonalnego, a wynika on tylko z niskiej samooceny, to należy taki odruch leczyć. Przy czym niekoniecznie musi to być leczenie kliniczne lub przez renomowanego psychoanalityka, ale najlepiej przez bezpośredniego przełożonego (gorzej, gdy on sam ma takie objawy, wówczas już nie wiem co robić). Wiarę we własne siły i możliwości najlepiej budzi i usypia najbliższe otoczenie oraz zwierzchnicy. A najlepiej pobudza się ją u podwładnego poprzez zlecane zadania. I nie zagląda mu się ciągle przez ramię, a pomaga tylko wtedy, gdy zaczyna się „topić” lub od dłuższego czasu błaga nas o pomoc. W przeciwnym przypadku będzie to braterska pomoc, ale na podobieństwo tej, jakiej udzielał bratnim narodom Związek Radziecki.

Narcyzm
Trzecie miejsce w rankingu przyczyn gadulstwa zajmuje wiara we własną wielkość, mądrość i piękne brzmienie swojego głosu. Właściwie jedyna na to rada to usiąść na skraju rowu przy polnej drodze i zapłakać. Nie znam żadnych skutecznych metod leczenia z narcyzmu. Koszmarem jest sytuacja, gdy los nas pokarał przełożonym z takim defektem. Jedyną poradą, jaką mogę zaproponować, to siedzieć cicho. Broń Boże nie przytakiwać, nie przerywać, a już w żadnym przypadku nie wchodzić w polemikę. Burza braw za każdym razem, gdy zaczyna mówić, byłaby pewnie najskuteczniejszym narzędziem, żeby pozbawić naszego mówcę chęci ciągłego ględzenia, jednak w warunkach biurowych możliwość zastosowania tej metody jest raczej dość ograniczona, więc jej nie polecam.
A teraz nadszedł czas, żebym powiedział, co mam przeciwko tak lubianym i sympatycznym skądinąd gadułom. Przecież są tacy mili i przyjaźni. Otóż mam. Właściwie mogę zarzucić im tylko jedno. Trwonią moje pieniądze! Wyrzucają je za okno. Marnotrawią je, gadając w nieskończoność na spotkaniach, na których z reguły nikt nie stawia wniosków ani zadań do wykonania. Pół biedy, jeśli takim dopustem jest niespełniony kierownik niskiego szczebla firmy prywatnej, bo pewnie szybko zmieni miejsce pracy, na przykład na telewizję. Znacznie gorzej, gdy taką przywarę mają ludzie na wysokich stanowiskach w firmach publicznych, a jeszcze gorzej w urzędach. Wówczas płacimy za to wszyscy. Tak więc dopóki ktoś nie wynajdzie szczepionki na gadulstwo, to trzeba sobie z tym radzić metodami bardziej konwencjonalnymi.
Brałem kilkanaście lat temu udział w szkoleniu, w którym ćwiczyliśmy prowadzenie spotkań i podejmowanie decyzji. Każdy z nas miał własną kartę magnetyczną (wówczas wydawało nam się, że jest to niewyobrażalna rozrzutność), na której zapisane były nasze dane z wynagrodzeniem włącznie. Każdy przychodząc na spotkanie, miał obowiązek w ramach szkolenia włożyć kartę do specjalnego zegara. Pod koniec spotkania każdy wiedział, ile ono kosztowało, a także ile kosztowało podjęcie każdej decyzji. Jakież było nasze zdumienie, kiedy okazało się, że niejednokrotnie podjęcie decyzji kosztowało więcej, niż projekt którego dotyczyła. Było nam wszystkim bardzo wstyd, ale wiele się przy pomocy tych zegarów nauczyliśmy. Do dzisiaj dobrze to pamiętam. Gdybym tylko miał takie zegary, to wprowadziłbym nakaz używania ich podczas wszystkich spotkań w firmie. To mogłoby bardzo pomóc.
Zatem żeby nie być posądzonym o gadulstwo (tym razem pisane), pozostawię całą resztę do przemyśleń własnych w czasie wolnym. Czy wówczas też będziemy tyle gadać? Chyba nie. Nie chcemy przecież tracić naszego, tak cennego czasu.