To argument uniwersalny w każdej sprawie i okolicznościach – straszenie drożyzną. W sprawie ROP-u już raz zadziałał; w poprzedniej kadencji parlamentu był już przecież przygotowany projekt ustawy o ROP-ie. Dobry czy zły – to kwestia oceny – ale przede wszystkim zmieciony argumentem rosnących cen. Pandemia i wojna za wschodnią granicą, lawinowy wzrost inflacji, a do tego ROP, który niechybnie miał spowodować wzrost kosztów produktów w opakowaniach. Skądś przecież te miliardy złotych trzeba wziąć, by pokryć koszty systemu. W tych okolicznościach (nie tylko przyrody) rybka szybko połknęła haczyk. Czy dziś znów będzie branie? Próby już widać.
Pierwsi do płacenia?
Z jednej strony słyszymy slogany: „wszyscy chcą ROP-u”, „producenci doskonale wiedzą, że muszą ponieść koszty, i chcą je ponieść, ale…”. Z drugiej – ja jednak nie wiem, kto z taką radością chciałby ponosić miliardowe koszty. Moim zdaniem nikt i 44 lata „na karku” (w tym lata spędzone w branży) uprawniają mnie do stwierdzenia, że wszelkie opowieści pod hasłem „chcemy płacić, ale…” trącą drwiną. Nikt nie chce płacić, jeżeli nie musi; a straszenie drożyzną sprzyja temu, by nadal nie musiał! Spróbujmy zatem przyjrzeć się temu, jak ROP wpływa na ceny produktów w innych krajach i dlaczego slogan „ROP wprowadzić trzeba, ale niestety będzie drogo” jest manipulacją służącą tylko odwlekaniu realizacji obowiązku – kosztownego, ale wynikającego z prawa, w tym europejskiego.
Spójrzmy więc na modele ROP w kilku krajach, między innymi w osławionych Czechach (do których ma być – jak wieść gminna niesie – zbliżony nasz rodzimy ROP), ale też na sławetnych Węgrzech, którymi eleganccy dżentelmeni z branży napojowej straszą bez opamiętania.
Na potrzeby porównania przyjmijmy orientacyjne dane wyjściowe: np. masa butelki PET 0,5 l, oszacowana na 25 gr, a puszki aluminiowej 330 ml na 13 gr. Wartości opłat ROP zaczerpnijmy z aktualnych stawek obowiązujących w wybranych krajach w 2025 r. Nie będziemy tu mieli dokładnej kalkulacji kosztów jednostkowych, ale wskazanie, w jakim zakresie opłata ROP może realnie wpływać na końcową cenę produktu o przykładowych cenach.
Czechy – stabilnie i tanio
Czeski system ROP działa nieprzerwanie od lat 90. i uchodzi za jedno z najdojrzalszych rozwiązań w regionie. Opiera się na prostym, finansowym modelu, w którym za zbiórkę i recykling odpowiada jedna organizacja – EKO-KOM – zarządzana przez wprowadzających produkty na rynek. Działa sprawnie, a przede wszystkim stabilnie. Efekty mówią same za siebie: poziom recyklingu opakowań przekracza 70%, co stawia Czechy wyraźnie powyżej unijnej średniej. Pod względem kosztów system również wypada bardzo korzystnie – opłaty są niższe niż w wielu krajach Europy Zachodniej. Owszem, pojawiają się głosy o potrzebie większej przejrzystości i niezależności w zarządzaniu systemem, ale to raczej argument za tym, by iść o krok dalej – np. w stronę modelu, w którym większą rolę odgrywa państwo. Można wykorzystać sprawdzoną konstrukcję i dołożyć do niej element nadzoru publicznego, zwiększając tym samym zaufanie i transparentność. W 2025 r. stawka za tonę bezbarwnego PET-u z recyklingu wynosi 3312 CZK, a dla materiału virgin – 11 850 CZK. W przypadku aluminium stawka to 4017 CZK za tonę, niezależnie od pochodzenia materiału. Biorąc pod uwagę PET z recyklingu przy cenie produktu 29,9 CZK, opłata ROP za jedną sztukę wprowadzonego produktu to 0,083 CZK, czyli 0,28%. Przy PET virgin będzie to 0,99%, zaś przy puszce aluminiowej 0,23%.
Szwecja – od prymusa do reformatora
Szwecja przez lata uchodziła za jeden z najbardziej zaawansowanych krajów w zakresie recyklingu opakowań. System oparty na działających operacyjnie organizacjach odzysku, wspierany przez wysoką świadomość ekologiczną mieszkańców, wydawał się modelowy.
Niestety – tylko do czasu. Wraz ze zmianą unijnych zasad liczenia poziomów recyklingu rzeczywiste dane – raportowane zgodnie z nową metodologią – pokazały inną skalę wyzwań. W przypadku tworzyw sztucznych z gospodarstw domowych recykling stał się mniej efektywny, a duża część opakowań trafiała do spalarni. To skłoniło władze do podjęcia decyzji o przeprowadzeniu gruntownej reformy. W ramach nowego modelu odpowiedzialność za zbiórkę opakowań z gospodarstw domowych została przeniesiona na gminy. Producenci nadal ponoszą odpowiedzialność finansową i operacyjną za dalsze etapy systemu – sortowanie, recykling oraz obsługę systemu kaucyjnego. Rozliczenia prowadzone są za pośrednictwem organizacji odpowiedzialności producenta, a nad procesem czuwa Szwedzka Agencja Ochrony Środowiska. Od 2021 r. obowiązują również obligatoryjne standardy projektowania opakowań, które wymusiły realne zmiany w składzie opakowań. Dopiero ta regulacja sprawiła, że producenci zaczęli projektować opakowania w sposób ułatwiający ich zbiórkę i recykling – z korzyścią dla całego systemu. Nowy system jest ambitny, ale złożony. Skuteczność zależy w dużej mierze od koordynacji między różnymi podmiotami.
Przykład Szwecji pokazuje, że systemy zarządzane przez wprowadzających nie zawsze się sprawdzają, zaś przekazanie pełnej odpowiedzialności operacyjnej producentom nie gwarantuje wysokich osiągnięć środowiskowych. A ceny? Przy produkcie w półlitrowej butelce PET cena produktu wyniesie 18,99 SEK, a opłata ROP za sztukę to 0,3 SEK, co daje opłatę w wysokości 1,57%.
Przy puszce o pojemności 0,33 l cena produktu to 12,99 SEK, a opłata ROP 0,14 SEK, co daje 1,09%. Tu już brzmi groźnie, bo znacząco powyżej 1%, a przecież wciąż to „groszowa” sprawa…
Austria – „papierowy” sukces?
Austria lubi przedstawiać się jako pionier ekologicznej odpowiedzialności producentów, ale gdy spojrzeć uważniej, obraz nie jest już tak różowy. W teorii wszystko działa – są operatorzy, regulacje i ambitne cele. Ale w praktyce system ROP jest skomplikowany i dualny, co z założenia tworzy podwójną rzeczywistość. Sami producenci, zamiast w ekologiczne innowacje, inwestują w obsługę nadmiernej i rozproszonej organizacji. Organizacje odzysku wspólnie utrzymują punkty zbiórki, dzieląc się kosztami w zależności od ich udziału w rynku. System jest scentralizowany i posiada administratora finansowanego przez wszystkie organizacje. Taki system to „pożeracz” pieniędzy za cenę wpływu i zarządzania odpadem przez organizacje odzysku. W austriackiej debacie o gospodarce cyrkularnej zbyt często pomija się aspekt społeczny. Wnioski? Austria może być przestrogą przed tym, jak ambitne założenia mogą rozbić się o mur administracji i braku jasnej wizji wdrażania zmian. System jest uważany za jeden z droższych w Europie, co wiele o nim mówi.
Przykład Austrii pokazuje jedno: dobrze zaprojektowany ROP wymaga przede wszystkim prostoty, przejrzystości i racjonalnego podejścia do ekonomii odpadów. Bez tego, zamiast sukcesu prawdziwego, mamy jedynie papierowy sukces. A papier, jak wiadomo, nie recyklinguje się sam. Czy można zrobić to lepiej? Wydaje się, że tak. Pozostaje ostatni wątek: jak w tym przypadku wygląda wpływ ROP-u na cenę produktu? Otóż biorąc półlitrową butelkę PET, przy cenie produktu 1,69 euro, opłata ROP wyniesie 0,0297 euro, stanowiąc 1,76% całej kwoty. Przy puszce o pojemności 0,33 l będzie to odpowiednio: 1,35 euro i 0,0075 euro, co daje 0,56%. Mimo wszystko to nadal niezauważalna dla konsumenta, a wręcz śladowa kwota.
Węgry – nauczka centralizacji
Węgierski system ROP przez lata był przykładem dość chaotycznego zarządzania – poziomy recyklingu spadały, a kolejne rozwiązania nie przynosiły trwałej poprawy. W 2023 roku władze podjęły decyzję o gruntownej reformie: powierzono zarządzanie systemem państwowej spółce MOHU, należącej do koncernu MOL. Model oparto na koncesjonowanym monopolu – i to właśnie ten wariant często bywa dziś przywoływany w Polsce jako przykład „czarnego scenariusza”. Tyle że to skrajne uproszczenie. Choć system dyskutowany aktualnie w Polsce ma jakieś elementy centralizacji (jak wiele systemów ROP), to skala i konstrukcja różnią się całkowicie od modelu węgierskiego.
Od początku 2024 r. funkcjonuje tam również system kaucyjny, obejmujący jednorazowe opakowania po napojach (PET, szkło, aluminium), a producenci ponoszą zróżnicowane opłaty w zależności od rodzaju i pochodzenia materiału.
System węgierski nie jest wolny od wyzwań – pojawiają się pytania o przejrzystość tudzież brak konkurencji. Jest to indywidualna węgierska koncepcja, która została zbudowana na kompletnie różnych od polskich założeniach systemowych i na rynku działającym na innych zasadach. Niezależnie od tego, nie może być (nawet w takim systemie jak węgierski) mowy o „katastrofie kosztowej” – rzeczywiste dane pokazują co innego. Czy po wprowadzeniu ROP-u Węgrzy przestali pić napoje, bo nagle zaczęły konkurować ceną z biżuterią? Nie. Popularny czarny napój nie doścignął ceny złota (przed nim jeszcze naprawdę daleka droga), a puszka piwa nadal nie kosztuje tyle co bilety na koncert. Ba, jest tańsza niż hot dog na stacji i często nawet paczka chipsów potrafi bardziej zaboleć przy kasie. Jeśli więc system ROP miał wywołać szok cenowy, to ten efekt jak dotąd się nie zmaterializował. Przy cenie 389 HUF produktu w butelce PET o pojemności 0,5 l opłata ROP to 5,48 HUF, co daje 1,41%. Przy produkcie w 0,33 l puszce, którego cena wynosi 389 HUF, opłata ROP to 2,42 HUF, co daje 0,62%.
Wnioski? Różnie ukształtowane systemy, a drożyzny nie ma w żadnym. Argument wzrostu cen nie wytrzymuje krytyki. Skoro jednak gra toczy się o kilka miliardów złotych, nie należy się spodziewać, że głosy przeciw wprowadzeniu ROP-u będą racjonalnie uargumentowane. Demagogii i tu nie zabraknie; zwłaszcza że przynosi owoce. Potrafiliśmy w Polsce przeprowadzić wiele bardziej skomplikowanych projektów legislacyjnych, społecznych i gospodarczych (w tym przekopać Mierzeję Wiślaną), a wprowadzenie ROP-u jest wciąż poza naszym zasięgiem.
Karol Wójcik
przewodniczący Rady Programowej
Izby Branży Komunalnej