Są zwierzęta, o których ktoś słyszał albo nawet ktoś je słyszał, ale nigdy nie widział. 
Świerszcze otwierają tę listę. Gdy w końcu ktoś je zobaczy, bywa zaskoczony. Świerszcz nie jest eleganckim skrzypkiem z bajek. Przypomina raczej karalucha niż Filipa z „Pszczółki Mai”.

 

Wkochanej przez dzieci kreskówce „Reksio” jest taki odcinek, gdy tytułowy pies mości się do spania w swojej budzie. Nie może jednak spać, bo cały czas coś mu w tej budzie ćwierka. Podejrzewa wszystkich sąsiadów, robi niemal remont wnętrza, ale nie znajduje przyczyny. Pewnego wieczora kładzie się pod kołderkę, już chce gasić światło i wtedy znowu słyszy ten dźwięk…
Wydaje go nieduży świerszcz, który wyszedł ze szczeliny między deskami i zaczął grzać się przy lampce. Następnie sięga po dwa kijki i za ich pomocą zaczyna popiskiwać. Reksio już łapie za buta, aby trafić nim intruza, a wtedy świerszcz zaczyna przepięknie grać. Płynie kojąca melodia. Reksio uspokaja się, z pudełka po zapałkach przygotowuje gościowi legowisko i mieszkają razem.
To ładna scena, pełna empatii i akceptacji tego, że nie jesteśmy w domu sami i nigdy nie będziemy. Nie wszystko jednak się w niej zgadza.
Czy to naprawdę gra?
Przede wszystkim świerszcz aż tak pięknych melodii nie tworzy. Nie zag...