Tony odpadów zalegają zamiast wytwarzać energię
W Polsce, według różnych szacunków, zalega obecnie od 20 do 27 mln ton RDF, czyli tzw. frakcji kalorycznej odpadów. Odpady te nie nadają się do recyklingu i mogą być jedynie przetworzone termicznie (spalone w spalarniach). W unijnej hierarchii postępowania z odpadami spalanie zajmuje przedostatnie miejsce, niżej jest już tylko składowanie.
Frakcji energetycznej odpadów nie można jednak deponować na składowiskach, o czym mówi rozporządzenie z 2015 r., choć większość składowisk przyjmowała RDF już od 2013 r. kiedy to zmienił się w Polsce system gospodarowania odpadami. Od tego czasu albo brakowało chętnych na przetworzenie frakcji energetycznej, albo ceny za jej odbiór były za wysokie. Problematyczna była także regionalizacja – odpady mogły być zagospodarowywane tylko w obrębie województwa.
Tajemnicą poliszynela jest, że w zakładach, gdzie zalegał RDF sposobem na jego “zagospodarowanie” okazały się “samozapłony” i pożary odpadów. Według szacunków panelistów sesji “Wykorzystanie potencjału energetycznego odpadów” na Envicon Environment 2019 jest to ok. 300 tys. ton odpadów rocznie.
Problem niezagospodarowanych odpadów kalorycznych narasta od sześciu lat. Nielegalne magazyny nadal będą płonąć, jeśli nie będziemy mieć miejsc do przetworzenia frakcji wysokokalorycznej – ocenia Szymon Cegielski z Suez Polska.
Jeśli nie spalarnie, to co?
– Dostępna wydajność istniejących i będących w budowie spalarni oraz cementowni wyniesie 2,56 mln ton do 2021 r., czyli ponad 20 proc. wytwarzanych odpadów komunalnych. Jest to wystarczająca moc przerobowa, pozwalająca spełnić wymagania unijne dotyczące 10 proc. limitu ilości składowanych odpadów w 2030 r., jeśli samorząd nie potrafi wdrożyć sensowniejszych środowiskowo i mniej kosztownych rozwiązań – uważa Paweł Głuszyński z Towarzystwa na rzecz Ziemi.
– Bez poprawy segregacji “u źródła” budowa kolejnych spalarni niczego nie rozwiąże. W przyszłym roku mamy osiągnąć 50-procentowy poziom recyklingu, gdy w 2018 r. nie udało się przekroczyć 18 proc. Konieczne usprawnienie systemu selektywnej zbiórki u źródła jest możliwe do przeprowadzenia szybciej i jest o niebo tańsze niż budowa spalarni, których ekonomiczny zwrot obliczony jest na 25 lat. Za 10 lat musimy mieć już w pełni zupełnie inny system i jego efekt – dodaje Paweł Głuszyński.
Alternatywą dla spalarni, razem ze wzmocnieniem segregacji “u źródła”, zdaniem Głuszyńskiego są inwestycje w biogazownie i kompostownie. Bez nich samorządy nie osiągną wymaganych poziomów recyklingu i w efekcie będą musiały płacić kary.
Inwestycje w termiczne przekształcanie odpadów będą o tyle trudne, że nie będzie na nie pieniędzy z Unii Europejskiej. Co więcej, UE zastanawia się także nad opodatkowaniem tej metody przetwarzania.
Ministerstwo Środowiska mimo wszystko deklaruje wsparcie dla spalania odpadów. Znowelizowana ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach zniosła regionalizację w odpadach i wprowadziła wolny rynek, przez co jest szansa na zagospodarowanie zalegających odpadów kalorycznych.
– Mamy możliwości, bo w tej chwili spalanych jest ok. miliona ton odpadów. Spokojnie możemy trzy do czterech milionów ton odpadów tych frakcji kalorycznych spalać, więc naprawdę jest tutaj pole do działań – mówi minister środowiska Henryk Kowalczyk.
Anonimus
Komentarz #26871 dodany 2019-10-17 13:19:14
Czy może Ministerstwo przyzna, że to zakaz składowania był główną przyczyną pożarów? Czy będzie nagła zmiana frontu odnośnie spalarni, które wrócą trochę do łask? Stworzone problemy próbuje się rozwiązać ustawowo (nowe decyzje, BDO) niszcząc tylko branżę...