Samorządy zrzeszone w Związku Miast Polskich (choć nie tylko one, bo do podobnych wniosków dochodzą także inne korporacje samorządowe) upatrują ich głównie we wprowadzanych zmianach legislacyjnych, niestanowiących systemowego rozwiązania problemu, oraz w rosnących kosztach systemu, na które wpływają m.in. ograniczenie czasu magazynowania odpadów, gwałtowny wzrost kosztów składowania, trudności ze zbytem surowców wtórnych, zakaz składowania frakcji energetycznej, a także wzrost kosztów pracy i cen energii oraz nowe standardy selektywnej zbiórki. Takie wnioski pojawiły się w piśmie skierowanym 21 listopada ub.r. do ministra klimatu, Michała Kurtyki.
Podobne diagnozy stawia większość reprezentantów branży gospodarki odpadami, dodając do tego brak dofinansowania systemu poprzez szybkie i realne wprowadzenie rozszerzonej odpowiedzialności producentów. W odpowiedzi na te uwagi przedstawiciele Ministerstwa Klimatu winą za rosnące koszty obarczają… samorządy.
Bańka pękła od ognia
Wiosna i lato 2018 r. Miejsca magazynowania odpadów zaczynają płonąć na niespotykaną dotąd skalę. Przedstawiciele branży gospodarki odpadami otwarcie przyznają, że wprowadzony w lipcu 2013 r. system gospodarki odpadami, zakładający, że wszystkie koszty odbioru i zagospodarowania odpadów (bez względu na ich ilości) gminy pokryją z „podatku śmieciowego”, nie ma szans się samofinansować.
Ministerstwo Środowiska inicjuje – często w błyskawicznym tempie – wprowadzanie zmian legislacyjnych, które mają ukrócić patologię. Nowe uprawnienia uzyskuje Inspekcja Ochrony Środowiska, która ma wykorzystać je w walce z szarą strefą. Ministerstwo zapowiada także chęć jak najszybszego wdrożenia ROP.
Nowelizowana jest także ustawa o odpadach. Pojawia się konieczność montażu przez zbierających i magazynujących odpady całodobowego monitoringu wizyjnego, zabezpieczenia roszczeń i spełnienia przez nich – zdaniem wielu przedstawicieli branży – zbyt wygórowanych, niepotrzebnych, a przy tym kosztotwórczych wymogów przeciwpożarowych.
Dla branży rozpoczyna się wyścig z czasem. Na to wszystko nakłada się fakt, że przed wyborami samorządowymi w 2018 r. władze wielu gmin, jak tylko mogą, bronią się przed podwyżkami. Po wyborach opłaty zaczynają jednak rosnąć.
Opłaty i tak rosną
W lipcu 2019 r. zostaje znowelizowana ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (u.c.p.g.), która wprowadza nowe rozwiązania, m.in. znosi regiony. To właśnie obowiązek przekazywania odpadów do instalacji regionalnych miał – zdaniem resortu środowiska – sprawiać, że ówczesne RIPOK-i windowały ceny.
Gminy mogą również dopłacać do systemu ze środków finansowych pochodzących ze sprzedaży surowców wtórnych zebranych selektywnie oraz obniżać opłaty za odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych właścicieli nieruchomości, posiadających przydomowe kompostowniki i zagospodarowujących w nich bioodpady. Pierwsze z tych rozwiązań miało zachęcić samorządy do prób zwiększania udziału selektywnej zbiórki, drugie – zachęcać mieszkańców do kompostowania odpadów ulegających biodegradacji.
Ceny „opłat śmieciowych” nie spadają ani nawet się nie stabilizują. W październiku i listopadzie 2019 r. docierają kolejne informacje o podwyżkach. Mieszkańców Łodzi dosięgły drugi raz w 2019 r.: w styczniu opłata skoczyła z 7 na 13 zł (za zbiórkę selektywną), a od 1 grudnia ub.r. wynosi już nie 13, a 24 zł na osobę. Od lutego br. podwyżki dotkną też mieszkańców Warszawy. Przykłady można mnożyć.
Ministerstwo Klimatu chwali się, że przepis dający gminom możliwość obniżenia opłat dla mieszkańców posiadających przydomowe kompostowniki jest jedną z najważniejszych zmian wprowadzonych ustawą o u.c.p.g. Część gmin rzeczywiście z tego mechanizmu korzysta. W Legnicy, w której cena opłaty skoczyła od stycznia z 10 na 21,8 zł na osobę, posiadacze kompostowników zapłacą o 3,5 zł mniej od osoby. Jednak w Bydgoszczy (podwyżka z 13 na 22 zł) będzie taniej o… złotówkę.
Jak poprawnie korzystać z systemu i kto powinien się do niego zapisać, jak rozwiązywać bieżące problemy i rodzące się wątpliwości można dowiedzieć się podczas cyklu warsztatów z elektronicznej ewidencji odpadów w systemie BDO.
Najbliższe warsztaty odbędą się 23 stycznia w Poznaniu, a kolejne zaplanowano w Łodzi, Szczecinie i Krakowie. Więcej informacji na stronie bdo.abrys.pl.
Wysokie ceny to wina samorządów?
Ministerstwo Klimatu ocenia jednak, że za wysokie ceny odpowiadają przede wszystkim samorządy, które dopuściły się wieloletnich zaniechań w zakresie budowy i unowocześniania infrastruktury do zagospodarowywania odpadów. Zawinić miały także liczba i stan techniczny istniejących instalacji oraz stosowane w nich technologie.
Niepewność dotycząca cen towarzyszy nie tylko instalacjom, ale też firmom odbierającym odpady, które podpisują umowy z gminami na rok, dwa lub maksymalnie trzy lata. 1 lipca 2019 r. umowę z gminą Biskupice (woj. małopolskie) zerwało Przedsiębiorstwo Wielobranżowe MIKI, które miało odbierać odpady w 2018 i 2019 r. W listopadzie 2019 r. podobny los spotkał gminę Chełmiec (także woj. małopolskie), której umowę wypowiedziała firma AVR. Wójt Chełmca zapowiadał, że firma będzie musiała zapłacić 600 tys. zł kary i że gmina zamierza tę należność wyegzekwować na drodze sądowej.
Niebagatelną rolę w cenach odbioru odpadów odgrywa też zauważalna konsolidacja rynku. Małe firmy, które względnie tanio odbierały odpady, nie są w stanie sprostać wymaganiom i kosztom nałożonym na podmioty odbierające i gospodarujące odpadami. Gdy te podmioty znikają z lokalnego rynku, gminy otrzymują w przetargach na odbiór i zagospodarowanie odpadów nierzadko jedną tylko ofertę. Choć i to nie zawsze, bo czasami zdarza się, że żadna firma nie chce się podjąć wykonania usług.
Na początku grudnia ub.r. w przetargu na odbiór, transport i zagospodarowanie odpadów komunalnych z nieruchomości zamieszkałych z terenu gminy Stare Babice (woj. mazowieckie) wpłynęła jedna oferta. Szacowany koszt zagospodarowania odpadów w roku 2020 w tej 19-tysięcznej gminie będzie wynosił ponad 7 mln zł, a ich odbiór i transport ponad 4,3 mln zł. „Opłata śmieciowa” musiałaby tam wynieść 49,86 zł na osobę! Tymczasem ustawowo określona, maksymalna stawka opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi dla mieszkańca nie może przekroczyć 33,86 zł. – Takie rozstrzygnięcie przetargu i monopol cenowy oznaczają wyższe koszty dopłat dla urzędu gminy – komentują przedstawiciele Urzędu Gminy w Starych Babicach.
Samorządowcy chcą rozmów
W zasadzie wszyscy przedstawiciele branży gospodarki odpadami zgadzają się, że niezbędne jest jak najszybsze wdrożenie rozszerzonej odpowiedzialności producenta. O projektach ustaw mających na celu wdrożenie ROP niewiele mówiło się od września 2019 r. Ministerstwo Klimatu informuje o dalszych pracach, ale przedstawiciele branży gospodarki odpadami i samorządów nie znają żadnych dat planowanych konsultacji.
Przedstawiciele rządu zdecydowanie więcej uwagi poświęcają obecnie systemowi kaucyjnemu. Jednak w obecnie działającym systemie jest prawie pewne, że przy wdrożeniu systemu kaucyjnego dla plastikowych opakowań za pozostałe odpady mieszkańcy zapłacą jeszcze więcej.
Do 15 stycznia br. miało się odbyć spotkanie ministra Michała Kurtyki z samorządowcami.
W całości artykuł ukazał się w styczniowym wydaniu miesięcznika “Przegląd Komunalny”
energetyk
Komentarz #37338 dodany 2020-01-14 13:21:54
Wprowadzenie BDO, zakaz składowania frakcji palnej na składowiskach, monitoring i uregulowanie sposobu magazynowania odpadów, recykling odpadów, uszczelnianie systemu, walka z szarą strefą to wszystko brzmi pięknie i sensownie, a tu kompletna klapa. Popieram wszystkie te działania do których jak zwykle nie jesteśmy przygotowani i całą polityka się sypie. Ustawodawca dał się w wpuścić w ślepe uliczki, takie jak: - przyjęcie nierealnych poziomów recyklingu - ograniczenie do 30% odzysku energetycznego odpadów - ograniczenia inwestycji w ZTPO w Wojewódzkich Planach Inwestycyjnych - brak zainteresowania samorządów lokalizacja u siebie Zakładów Termicznego Przetwarzania Odpadów - prowadzona anty kampania budowy nowoczesnych ZTPO pod szyldem walki z ociepleniem klimatu - brak bodźców finansowych do budowy instalacji recyklingu, zainteresowania energetyki paliwami z odpadów, budowy elektrociepłowni na RDF - fikcyjna walka z nieuzasadnionym wzrostem cen. Szuka się monopoli tam gdzie ich praktycznie nie ma, firmy branżowe na wzajem się zaczęły kontrolować, i cenę nieporadnie dyktował rynek, największym monopolistą, ostatnio okazała się spalarnia odpadów, pod egidą, o zgrozo PGE, gdzie ogłoszono konkurs ofert," kto da więcej" i tak ceny poszybował do 700,00 zł. za tonę. Pseudo Regulator jakim określano PGE stał się największym monopolistą. Jeśli naprawdę chcemy zatrzymać galopujący wzrost cen i faktycznie dbać o środowisko to natychmiast uruchommy dofinansowanie do elektrociepłowni, RDF uznajmy jako OZE, uruchommy bodźce finansowe do budowy instalacji recyklingu i instalacji odzysku energetycznego odpadów, oraz wzbudźmy zainteresowanie przemysłu surowcami z recyklingu, a to jest możliwe tylko przy odpowiednich regulacjach prawnych, finansowych i wyeliminowaniu bzdurnych nakazów i zakazów.