Okres zimowy i wczesnowiosenny 2020 r. nie odbudował zasobów wód powierzchniowych. – Jeśli ktoś czerpie wodę z ujęć indywidualnych, czy płytkich wodonośnych ujęć, to istnieje ryzyko, że informacje o ograniczonym dostępie do wody, które w 2019 r. pojawiały się podczas wakacji, w bieżącym mogą pojawić się dużo wcześniej – uważa Szklarek.
Znaczenie ma tu fakt jak w poszczególnych rejonach kraju wygląda sytuacja wód powierzchniowych. Ekspert uspokaja jednak, że wody podziemne, z których czerpana jest woda, a które oddzielone są wód powierzchniowych bardziej narażonych na suszę, są bezpieczne.
Dajmy czas naturze
Większym problemem może się okazać kiepski stan infrastruktury. Brak pomp wpływa choćby na spadki ciśnienia w sieci. W 2019 r. przedsiębiorstwa wodociągowe ogłaszały apele, by mieszkańcy, w miarę możliwości, w ograniczonym stopniu i w określonych godzinach, korzystali z wody. Pomysłodawcą powstania mapy takich apeli był właśnie Sebastian Szklarek. – Nikt chyba nie przypuszczał, że tych apeli będzie tak dużo – mówi dziś.
Infrastrukturę można zmodernizować, wiązałoby się to jednak z nakładami finansowymi, a co za tym idzie – podwyżkami cen wody, na które mieszkańcy niechętnie się godzą. Z drugiej strony ciągłe zwiększanie liczby pomp na dłuższą metę może powodować dodatkowe problemy w postaci zbyt szybkiego odpompowywania właśnie wód podziemnych.
– Te zasoby tworzyły się setki lat. Jeśli odpompujemy je za szybko, pojawi się realny problem z suszą – stwierdza Szklarek i dodaje, że taki problem lokalnie występuje choćby w miejscach, w których istnieją kopalnie odkrywkowe.
Obecnie wykorzystujemy w Polsce około 20 – 30 proc. zasobów wód. Rezerwa jest więc spora. Teoretycznie, bo jeśli teraz z niej skorzystamy, problem z dostępem do wody mogą mieć przyszłe pokolenia. – Musimy dać czas, żeby wody, które pobieramy miały czas się odtworzyć – zauważa.
Potrzebna edukacja
Zdaniem eksperta wzrost sprzedaży wody w gospodarstwach domowych przy spadku sprzedaży dla przemysłu nie powinien mieć wpływu na ewentualną suszę. Problem może jednak dotknąć przedsiębiorstwa, które będą mniej inwestowały. Tymczasem część z nich decyduje się – również ze względu na decyzje zapadające w urzędach gmin – na obniżki cen wody. Skutek takich pochopnych, niekiedy populistycznych działań, może być “nieciekawy”. – Mieszkaniec może sobie pomyśleć, „ok, woda jest tańsza, więc mogę lać jej więcej” – uważa.
Obecnie susza nie zagraża nam bezpośrednio, uważa Sebastian Szklarek. – Jeśli jednak nie nauczyliśmy się, że nie trzeba podlewać trawników, tylko wystarczy ich nie kosić, w tym roku również mogą pojawić okresowe przerwy z dostawie wody ze względu na jej niskie ciśnienie w sieci – stwierdza.
Przedsiębiorstwa wod-kan właśnie teraz powinny organizować kampanie edukacyjne namawiające do rzadszego koszenia trawników i także rzadszego ich podlewania. Jak mówi ekspert, warto inwestować także w programy rozwoju retencji. W dłuższej perspektywie ważne będzie wykorzystanie również tzw. szarej wody.
Pewnym rozwiązaniem mogłyby być np. “świadectwa oszczędności wody”, wzorowane na świadectwach efektywności i samowystarczalności energetycznej, które zwalniałyby z części opłat przedsiębiorstwa ponownie wykorzystujące podczyszczoną przez siebie wodę, zamiast “świeżej” pobieranej z sieci. – Przy dużych zakładach to się opłaca – przekonuje Szklarek.
Lista zaniedbań
Przez lata zaniedbano m.in. rowy melioracyjne. Dlatego samorządy powinny zadbać o odtworzenie ich nawadniająco-odwadniającej roli. Jak tłumaczy Sebastian Szklarek, aktualnie spełniają one tak naprawdę tylko rolę odwadniającą. – Trzeba myśleć, żeby w okresach nawalnych opadów zatrzymywać wodę, a także zachęcać rolników do metod upraw, które nie wysuszają gleby tak bardzo – przekonuje.
Za co jednak prowadzić inwestycje? – Pomoc Unii Europejskiej była, ale polskie przepisy skupiły się na wypłacie rekompensat, a to nie jest system, który zachęca do zmian – uważa Sebastian Szklarek. – Unia naciskała na nasz kraj do zmiany tego systemu, teraz będzie szło w kierunku tego, żebyśmy dopłacali rolnikom za pozytywne praktyki poprawiające bilans wodny danego regionu – mówi.
Jak stwierdził programy realizowane w regionach wodnych mające zapobiegać suszy rzadko kiedy zostały zrealizowane. Teraz dużą szansę stanowi program “Stop suszy!”. Zdaniem eksperta kluczowe będzie, jeśli jego założenia zostaną przekute na obowiązujące przepisy rozporządzenia.
Grzegorz B
Komentarz #54816 dodany 2020-04-21 15:02:22
Moim zdaniem miesza Pan różne problemy. Czy, rzeczywiście susza jest wina wodociągów? Czy do wodociągów należy edukacja o małej retencji... Coś mi tu nie gra..