– Wydaje się, że jesteśmy dobrze przygotowani do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego i ciepłowniczego naszego kraju. Osobiście nie obawiam się o takie kwestie, jak dostawy nośników energetycznych – polskie przedsiębiorstwa ciepłownicze posiadają optymalne zapasy opału, nie jest też zagrożona dostawa gazu do tych zakładów, które wykorzystują go np. w jednostkach kogeneracyjnych – mówi Bogusław Regulski.
– Natomiast zawsze z tyłu głowy musimy mieć na uwadze, że podstawowym elementem spędzającym sen z powiek większości przedsiębiorstwom, szczególnie tym pracującym w systemie ciągłym, jest utrzymanie odpowiedniej płynności kadrowej. Tu nie możemy mieć pewności, co się wydarzy – dodaje.
Zagrożeniem mogą być też braki kadrowe u podwykonawców działających przy nowych inwestycjach ciepłowniczych. Dlatego realne mogą być opóźnienia w ich realizacji, choć głosów, aby któraś z nich miała być w ogóle zaniechana, póki co nie ma.
Polski sektor ciepłownictwa systemowego jest jednym z najbardziej rozwiniętych w Europie. Stoi jednak przed koniecznością poważnej transformacji, która z jednej strony wynika z przestarzałej infrastruktury, a z drugiej z coraz bardziej restrykcyjnych norm środowiskowych. Jedną z kluczowych kwestii jest odchodzenie od węgla i innych paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii.
W 2018 r. udział OZE w polskim ciepłownictwie i chłodnictwie wyniósł zaledwie 14,56 proc. Projekt Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu do 2030 r. zakłada średni roczny wzrost OZE w tych sektorach o 1,1 proc. Głównym wykorzystywanym odnawialnym źródłem energii mają być biopaliwa stałe, biogaz, odpady komunalne, geotermia, elektrownie wiatrowe i technologie “power to heat”.
Komentarze (0)