Nie ulega wątpliwości, że sposób uchwalenia ustawy pozostawia wiele do życzenia. Głosowanie za przyjęciem aktu prawnego odbyło się w nocy, w czasie kryzysu parlamentarnego. Co więcej – od ukazania się projektu poselskiego – 7 grudnia 2016 r. – do jego uchwalenia bez żadnych poprawek na 33. posiedzeniu Sejmu – 16 grudnia 2016 r. – wystarczyło 9 dni. Do udziału w tworzeniu nowego prawa nie zostali dopuszczeni specjaliści z branży. Nie było bowiem możliwości zabrania głosu w ramach konsultacji społecznych.
– Jestem mocno zawiedziony tym, że choć minister środowiska, który uprzednio zwrócił się do różnych stowarzyszeń, towarzystw i instytucji o komentarze do propozycji zmian w ustawie o ochronie przyrody, z uwag tych nie skorzystał. Na ostatnim zjeździe Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego w Bolestraszycach taka nadzieja się pojawiła. Nie jestem do końca przekonany, czy wszyscy posłowie wprowadzający zmiany są w stanie ocenić jej skutki – komentuje dr hab. inż. Jacek Borowski, prof. SGGW.
Największą obawą jest masowa wycinka drzew, którą umożliwiają teraz przepisy prawa. Tymczasem, zdaniem Ministerstwa Środowiska, nowa ustawa realizuje postulaty społeczeństwa.
– Zaproponowane w nowelizacji ustawy zmiany zakładają, że osoby fizyczne nie będą musiały występować o zgodę na wycięcie drzewa na prywatnej działce, a co za tym idzie, nie będzie również potężnych kar za jej brak. Te zmiany to danie wolności wyboru ludziom – podkreśla Jan Szyszko, minister środowiska.
Dzięki tej regulacji ma nastąpić ograniczenie biurokracji towarzyszącej wycinkom, a do tej pory ponad 95% decyzji i tak było pozytywnych. – Wiele samorządów przyjęło tę informację z zadowoleniem. Obawy o masowe usuwanie drzew są nieuzasadnione, dlatego że regulacja dotyczy możliwości wycięcia drzewa przez osobę fizyczną na prywatnej nieruchomości. Niezaprzeczalny jest również fakt, że gminy chcą dbać o zieleń i to robią, ponieważ świadczy to także o ich atrakcyjności – dodaje minister.
Przedstawiciele branży zapytani o ocenę nowelizacji ustawy praktycznie jednogłośnie stwierdzili, że została ona nie tylko napisana zbyt pospiesznie i uchwalona w niejasnych okolicznościach, ale także budzi niepokój oraz szkodzi przyrodzie.
– Złamano pewną barierę mentalną, która zmuszała właścicieli drzew do zastanowienia się przed podjęciem decyzji o usunięciu roślin z działki – stwierdził Piotr Czarny, wiceprezes Federacji Arborystów Polskich.
– Uważam, że przepisy wymagały zmiany, ale tak radykalnej. W celu ograniczenia ingerencji urzędników w przydomowe ogrody wystarczyło zwiększyć zakres obwodów pni drzew, na które nie jest konieczne uzyskiwanie zezwolenia lub ustawa powinna wskazywać dodatkowe miejsca, w przypadku których przepisów art. 83 się nie stosuje – zaznaczył czytelnik, Łukasz Lewicki, pracownik jednej ze średnich gmin miejsko-wiejskich na południu Polski.
– Zniesiono ograniczenia właściciela nieruchomości prywatnej w usuwaniu drzew i krzewów rosnących na jego działce. Zwolennicy ustawy argumentowali, że chodzi o ułatwienie dysponowania własnością prywatną. W efekcie wylano dziecko z kąpielą. Zanim nauczymy się doceniać rolę drzew w naszym życiu, wrócimy do czasów bezmyślnych wycinek – mówi Robert Cyglicki, dyrektor Greenpeace Polska.
– Osoby zajmujące się zawodowo drzewami, podobnie jak ich miłośnicy, są zbulwersowani demontażem prawnych narzędzi ochrony drzew. Nowelizacja znacznie osłabia mechanizmy kształtowania zieleni miejskiej, jakimi dysponowały do tej pory samorządy, ogranicza też możliwości monitorowania stanu zieleni wysokiej oraz pozbawia gminy części dochodów. Twierdzenie przedstawicieli Ministerstwa Środowiska i posłów – sprawozdawców, że zmiany te odpowiadają na zgodne postulaty władz lokalnych, mija się z prawdą. Wiele gmin, zwłaszcza miejskich, zaczęło się niepokoić – podkreślają przedstawiciele Instytutu Drzewa – dr inż. Piotr Tyszko-Chmielowiec oraz Mariusz Krynicki.
Materiał pochodzi z lutowego wydania miesięcznika “Zieleń Miejska” (2/2017). Z całym tekstem można zapoznać się TUTAJ.
Komentarze (0)