O tym, że Ministerstwo Środowiska zamierza nieco zmodyfikować projekt ustawy o u.c.p.g. (jego najnowsza wersja jest datowana na 9 stycznia) i tym samym uwzględnić część postulatów składanych przez samorządowców i przedstawicieli branży gospodarki odpadami poinformowała podczas ostatniego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego Magda Gosk, dyrektor departamentu gospodarki odpadami w resorcie.
Dopłata możliwa, ale…
Opiniujący styczniowy projekt zgłaszali obawy m.in. w kwestii zapisu umożliwiającego dofinansowanie do opłaty śmieciowej z budżetów gmin. Twierdzili, że bojąc się ewentualnych podwyżek, samorządy dopłacałyby do niej kosztem planowanych inwestycji lub wydatków bieżących, np. oświaty.
Nowy pomysł ministerstwa zakłada, że co prawda będą mogły to robić, ale pieniądze na ten cel mogą pochodzić jedynie ze sprzedaży zebranych selektywnie surowców. Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich uważa to ograniczenie za słuszny kierunek.
Jak uważa Marek Wójcik, pełnomocnik ZMP ds. legislacyjnych, samo narzędzie nadal wydaje się niebezpieczne, natomiast w tej formie daje samorządom szanse na przekonanie mieszkańców do lepszej selektywnej zbiórki. Im więcej dochodu gmina będzie miała z tego tytułu, tym więcej pieniędzy będzie mogła przeznaczyć na dopłaty do opłaty śmieciowej.
Pierwotne założenia ministerstwa w tej sprawie wywoływały sprzeciw również dlatego, że od pewnego czasu samorządy i przedstawiciele branży gospodarki odpadami skupione w ramach Forum Gospodarki Odpadami, postulują o zmianę sposobu finansowania całego systemu, by za odpady płacili nie tylko mieszkańcy, ale również producenci opakowań.
Obecni na posiedzeniu komisji (rozmawiano na nim również o płacach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast) przedstawiciele resortu środowiska podkreślali, że projektowany przepis da samorządom jedynie możliwość finansowania, ale nie nałoży na nich takiego obowiązku.
„Tylko” dwa razy drożej
Od kilku miesięcy resort środowiska zapowiadał, że po nowelizacji ustawy o u.c.p.g. mieszkańcy, którzy nie segregują odpadów będą płacić czterokrotnie więcej od tych prowadzących selektywną zbiórkę. Resort wyliczył nawet, że ta zmiana spowoduje wzrost w dochodach polskich gmin o ponad 110 mln zł rocznie. Co, w przeliczeniu na jedną gminę miało wynieść średnio 44,7 tys. zł.
Jak się okazuje, ministerstwo zamierza zmodyfikować ten zapis i, zamiast cztero-, zapowiada dwukrotność opłaty. Magda Gosk twierdzi, że ma to być narzędzie mobilizujące mieszkańców do prowadzenia selektywnej zbiórki. Jednak przedstawiciele gmin od lat przekonują, że w dzisiejszym systemie w wielu przypadkach – głównie w zabudowie wielorodzinnej – tak naprawdę nie są w stanie sprawdzić którzy mieszkańcy segregują odpady.
Ministerstwo częściowo wycofuje się również z zakazu spalania odpadów zmieszanych w przeznaczonych do tego instalacjach, twardo stoją jednak na stanowisku o konieczności rozdzielenia przetargów na odbiór i zagospodarowanie odpadów. Ten pomysł od początku był mocno krytykowany choćby przez Związek Gmin Wiejskich RP.
B
Komentarz #15877 dodany 2019-02-04 08:22:14
Dwukrotna stawka już w niektórych miastach obowiązuje, ale nie przynosi to żadnego efektu w postaci zachęcania do segregacji. Inną kwestią jest to, że samorządy niespecjalnie są zainteresowane ściąganiem wyższych stawek od mieszkańców, w przypadku stwierdzenia niewłaściwego segregowania. Może zmieni to podejście obowiązkowego rozdziału przetargów na odbiór i na zagospodarowanie, bo tym razem wszelkie "ustępstwa" w strone niesegregujących mieszkańcow weźmie na siebie samorząd w postaci znacznie wiekszej ilości odpadów zmieszanych, które bedą dostarczane do instalacji.