Kurz uliczny istnieje, odkąd powstały miasta – z tym że w początkach ich rozwoju, w warunkach rzadkiej zabudowy i niewielkiego ruchu, nie stanowił jeszcze dużego problemu. Składał się wówczas głównie z rozdrobnionych minerałów i roślin, a więc z takich substancji, jakie znajdowały się w otoczeniu wszystkich ówczesnych mieszkańców. Zaczęło to jednak ulegać zmianie w miarę rozrastania się miast, co związane było z rozwojem przemysłu i napływem ludności.

Do kurzu „klasycznego” dołączyły nowe substancje, by wymienić tylko węgiel, sadzę, popiół, wapno, włókna, śmieci czy odchody zwierząt. I właśnie to wszystko, rozsypywane na ulicach i w rynsztokach, rozdrobnione przez setki końskich kopyt i kół wozów, utworzyło nowy produkt – kurz uliczny. 

Trudne początki

W porze wilgotnej jego składniki gniły i fermentowały, wydzielając dodatkowo nieprzyjemny zapach. W porze suchej roznoszone były natomiast przez wiatr i wszędzie się osadzały. Powodowało to, jak pisała jedna z gazet, że „(…) miasto posiada właściwą sobie atmosferę, przesiąkniętą dymem węgli fabrycznych, kurzem ulicznym i pyłem, jaki powstaje z ciągłego szlifowania chodników. W atmosferze tej traci się płuca i oczy, łatwiej n...