W ścisłym centrum miasta, na krakowskich Plantach udało się w ubiegłym roku wybudować dwa place zabaw. O Archeologicznym Ogrodzie Zabaw pisaliśmy w poprzednim numerze. Dziś pora przedstawić ten drugi ? Dzikie Planty. Z jego autorami rozmawia Anna Komorowska.

 

Autorzy Dzikich Plant:
Projekt i koncepcja artystyczna: Olaf Cirut
Pomysł i koncepcja programowa: Katarzyna Piszczkiewicz
Projekt architektoniczny i koordynacja: arch. Wojciech Jakubowski (JAKABE Projekty)
Projekt zieleni: Katarzyna Pernak Opałka
Zleceniodawca: Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie

Lokalizacja: Kraków, Planty na wysokości ul. Św. Sebastiana, okolice Hotelu Royal
Koszt: 750 000 zł

 

 

Dzikie Planty to plac zabaw, który zupełnie nie przypomina tych realizacji, które znamy z naszych podwórek. Widzimy tutaj wyraźne nawiązanie do kultury tradycyjnej, jednak, w przeciwieństwie do popularnego ostatnio nurtu, nie jest to zwykła dekoracja. Skąd taki pomysł?

Olaf Cirut:

Dzikie Planty to nowy sposób opowiadania o współczesnym krajobrazie kulturowym, który intuicyjnie odwołuje się do dziedzictwa kultury tradycyjnej. Przez proste gesty i rozwiązania staramy się budować emocje wokół samego procesu projektowego.

Na hasło ?kultura tradycyjna?, mniej więcej co drugi odbiorca odpowie: wiem, wiem, sztuka ludowa. A pomyśli: gorsza wersja głównego nurtu sztuki czy szeroko rozumianej wytwórczości rzemieślniczej. Albo Cepelia? Wydaje się, że nieistniejąca już dzisiaj Centrala Przemysłu Ludowego i Artystycznego utrwaliła się w powszechnej świadomości Polaków jako synonim tzw. ludowizny. Przyznam, że jako projektant również ulegałem stereotypowi Cepelii. Dla mnie remedium na ten rodzaj ignorancji stała się wizyta w magazynach Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Doświadczyłem tam estetycznego wstrząsu, ponieważ zasoby MEK-u, szczególnie zbiór tradycyjnych zabawek, to niewyczerpana skarbnica inspiracji i pomysłów. Od tego momentu zaczęła się moja ścisła współpraca z Muzeum, której rezultatem są m.in. Dzikie Planty.

Muszę przyznać, że potraktowanie zasobów ludowej kultury materialnej jako źródła niemalże gotowych wzorów otwiera ogromne możliwości kreacyjne. Moje rozumienie etnodesignu obejmuje sytuacje, w których pojawia się element zaskoczenia, improwizacji i przypadku, a także przyjemności, jaką niesie współpraca z ludźmi. Swoją metodę opieram przede wszystkim na ścisłej i autonomicznej współpracy pomiędzy projektantem a wykonawcą. W ten sposób realizuje się niegdysiejsza idea Warsztatów Krakowskich ? twórcza współzależność artysty, rzemieślnika i artysty ludowego. Stosując współczesne technologie i materiały, staram się powtórzyć gest twórcy sprzed 100 lat, czyli ukształtować formę, bądź przetworzyć ją z już istniejącej, określić funkcje, dobrać właściwy materiał i sposób wykonania.

Celem tych działań jest zachęcenie możliwie jak najliczniejszych środowisk do znalezienia odpowiedzi na pytania o własną tożsamość kulturową, znaczenie miejsca i określenie indywidualnej z nim relacji. To w gruncie rzeczy zachęta do współkształtowania przestrzeni publicznej.

Plac zabaw na Plantach w Krakowie to temat wieloletnich dyskusji. W końcu udało się zbudować nie jeden, lecz dwa obiekty. Był to jednak długi proces. Jak przebiegał?

Katarzyna Piszczkiewicz:

Myśl o nowatorskiej przestrzeni zrodziła się w wyniku obserwacji etnograficznej kolekcji oraz w konsekwencji przekonania o konieczności mądrego przetwarzania (recyklingu) wzorów, idei i umiejętności przy okazji projektowania przedmiotów użytkowych oraz rozwiązań kierowanych do współczesnych odbiorców. W efekcie w 2010 r. powstała koncepcja parku doświadczeń kulturowych ? specjalnej przestrzeni dedykowanej dzieciom i dorosłym, zapełnionej interaktywnymi zabawkami miejskimi, inspirowanymi kolekcją Muzeum Etnograficznego. Etnozabawki, jak je wtedy nazwaliśmy, stworzone we współpracy z muzealnymi kustoszami, projektantami oraz podkrakowskimi rzemieślnikami, prezentowane były nie tylko w Polsce (na bulwarach wiślanych w Krakowie), ale także w Brukseli i Paryżu.

Dlatego gdy w 2014 r., przy okazji rozstrzygnięć budżetu obywatelskiego, rozgorzała debata, czy i jaki plac zabaw powinno się zrealizować na Plantach, zaproponowaliśmy aranżację wykorzystującą figury zwierzątek inspirowanych zbiorem dawnych zabawek, w tym wytwarzanych przez podkrakowskich murarzy na przełomie XIX i XX w., a także zabawek sygnowanych przez Warsztaty Krakowskie. W realizacji planów pomógł nam wtedy Małopolski Tydzień Dizajnu oraz życzliwe wsparcie ze strony dzielnicy i miasta Krakowa. I tak w maju 2015 r. tymczasowa aranżacja stanęła na placyku przy hotelu Royal. A my wszyscy przekonaliśmy się, jak bardzo Planty i ich użytkownicy potrzebują nowych pomysłów i funkcjonalności. Zrodziła się więc idea stałego placu zabaw w tym miejscu, a z niej wykiełkowała koncepcja Dzikich Plant jako mikrokosmosu, wysepki alternatywnej rzeczywistości, terenu eksploracji dla mniejszych i większych. Odwołaliśmy się do wartości, jakie przyświecały niegdysiejszym budowniczym Plant i na nowo zinterpretowaliśmy dziewiętnastowieczny pomysł, by miejsce po fortyfikacjach obsadzić roślinami. Ogród zamiast murów obronnych to wizja jakby wprost zaczerpnięta ze świata baśni, w którym dobro zawsze zwycięża nad złem. To także społecznie istotna próba mediacji na linii kultura ? natura, która nie traci (a wręcz zyskuje) na wartości we współczesnym mieście, poszukującym nowych sposobów na odbudowanie dobrosąsiedzkich relacji z przyrodą.

Plac zabaw spotkał się z bardzo pozytywnym przyjęciem. Co, wg Was, stanowi jego największą wartość?

Katarzyna Piszczkiewicz:

Nasz pomysł bazuje na idei ogrodu, postrzeganego jako metafora. To obszar doświadczania i pobudzania ciekawości, rozumianej jako kluczowa postawa funkcjonowania człowieka w świecie. To wreszcie teren budowania samego siebie, pole dla własnej kreacji oraz osobistej narracji. Przywołujemy w ten sposób uniwersalne wątki literackie: od ?Alicji w krainie czarów?, przez ?Calineczkę?, po Miłoszowy ?Świat, poema naiwne?. Lektury (o których mówi się, że zawierają w sobie dwie opowieści, jedną dla dorosłych, drugą dla dzieci) są znakomitą bazą do pracy nad przestrzenią, która w naszym zamyśle powinna być uniwersalna, narracyjnie i funkcjonalnie otwarta oraz zorientowana na każdego odbiorcę.

Olaf Cirut:

Osobistym doświadczeniem ? a co za tym idzie inspiracją ? był dla mnie również kultowy komiks Tadeusza Baranowskiego, którego bohater, tytułowy Orient Men, podczas jednej z eskapad odwiedza fermę gigantycznych rydzów. Teraz moje marzenie z dzieciństwa zmaterializowało się na krakowskich Plantach, bo ogromne, wykonane z modrzewiowego drewna rydze wieńczą tę przestrzeń. Grzyby to tajemniczy byt, o którym mawiano, że wyrósł z niczego, bez nasiona i bez owocu, oraz że prawdopodobnie zrodził go piorun. Grzyby, bujnie porastające obrzeża Dzikich Plant mają różne funkcje: są obrotowymi taboretami, wieszakami na ubrania czy też stolikami, przy których można nakarmić dziecko. Pozostałe, jakby ?wyjedzone przez robaki?, służą jako pergole na pnącza. Jednym ze szczególnie obleganych obiektów jest karuzela ze ślimakami. To ironiczne zderzenie przeciwieństw. Wierzchowcami na niej są ślimaki stanowiące symbol powolności, ale także mądrości, panowania nad czasem oraz bycia zawsze u siebie…

Bezprecedensową wartością projektu jest jego dynamiczny i liberalny charakter. Dzikie Planty to pomysł na demokratyzację przestrzeni, kształtowanie nowej publiczności ? nie musisz być odbiorcą kultury, żeby być naszym odbiorcą. Co warte podkreślenia, Dzikie Planty odzyskują przestrzeń, rewitalizują ją i pomagają ludziom budować własną relację z miejscem oraz z lokalną tradycją.

Na początku pomysł wydawał się wręcz utopijny, bo przecież cały obszar należy do parku kulturowego i podlega związanym z tym faktem restrykcjom plastycznym, architektonicznym i konserwatorskim. Okazało się jednak, że projekt ma pozytywny wpływ na kształtowanie krajobrazu kulturowego miasta, a w efekcie, bodaj pierwszy raz po 100 latach, powstała na Plantach zupełnie nowa przestrzeń służąca zabawie.

Zapewne jak zawsze znajdują się sceptycy, którzy zadają trudne pytania. Dlaczego to tyle kosztowało? Co dzieci mogą tu robić? Czy to jest bezpieczne? Odpowiedź na pierwsze pytanie jest oczywista ? wszystkie elementy są indywidualnie projektowane i wykonywane przez rzemieślników. To szuka, a nie produkcja masowa. Na drugie pytanie doskonale odpowiadają bawiące się tam dzieci. Jakie jeszcze pojawiają się wątpliwości?

Wojciech Jakubowski:

W przypadku projektowania przestrzeni przeznaczonych dla dzieci kwestia bezpieczeństwa jest oczywiście bardzo istotna. Jednak równie ważny jest element ryzyka, które ma duże znaczenie dla rozwoju dziecka. Zgodnie z wprowadzeniem do normy EN 1176-1:2008: Ryzyko jest podstawową cechą zabawy [?]. Celem placów zabaw jest dostarczenie dzieciom sposobności do zabawy o akceptowalnym ryzyku, które są elementem pobudzającego, związanego ze współzawodnictwem i kontrolowanego nauczania otoczenia. Zaleca się, aby oferowane zabawy zachowywały równowagę między potrzebą zapewnienia ryzyka, a koniecznością uchronienia dzieci przed poważnymi urazami. Było to głównym założeniem naszych prac w aspekcie bezpieczeństwa. Zaprojektowane przez nas urządzenia i nawierzchnie, spełniają wymagania odpowiednich norm. Warto dodać, że także elementy małej architektury zostały dostosowane do tych wymogów, choć formalnie takiego obowiązku nie ma.

Co do pytań, przytoczę te, na które dość systematycznie zdarza mi się odpowiadać: ?Jak to możliwe, że tak nietypowy plac zabaw mógł zaistnieć na Plantach?? Odpowiadam, że to całkiem proste: trzeba mieć ciekawą ideę, dobrze opracowaną koncepcję artystyczną i? dużo, dużo determinacji oraz siły przekonywania.

Już po zrealizowaniu projektu i oddaniu do użytkowania Dzikich Plant pojawiły się pytania dotyczące słuszności zastosowania drewna, które jakoby jest ?materiałem zimnym i nieprzyjemnym dla dzieci podczas zabawy, jest toporne, kanciaste i mało odporne na wpływ warunków atmosferycznych?. Otóż prawda jest taka, że niezabezpieczony modrzew syberyjski, którego użyliśmy, w kontakcie z gruntem wytrzymuje bez uszczerbku 15 lat! A zaprojektowane przez nas instalacje są dodatkowo impregnowane oraz lakierowane. Według nas, drewno to idealny materiał do zastosowania w instalacjach przeznaczonych dla dzieci. Jest ciepłe i przyjemne, szczególnie w porównaniu z plastikiem czy oklejonymi sklejkami. Ale jak się okazuje, to bardzo subiektywne odczucia.