Kilkusetletnie aleje drzew przydrożnych to zaiste wyjątkowe zjawisko powstałe dzięki pracy ludzkich rąk. Ciągnące się kilometrami założenia przepięknie wkomponowują się w krajobraz, wprowadzając harmonię i dając jednocześnie komfort spokojnej podróży. Trudno uwierzyć, że w naszym kraju stare drzewa alejowe wycina się na jeden raz nawet w setkach sztuk. Takie akcje w ostatnich latach przeprowadzano zwłaszcza na Warmii i Mazurach, ale – choć to stamtąd napływają najgłośniejsze doniesienia – problem dotyczy całego kraju. W praktyce stare aleje prawie w ogóle nie są objęte ochroną. „Budzimy się”, gdy już idą pod topór, a wtedy może je uratować tylko „pospolite ruszenie” okolicznych mieszkańców czy mediów – i to na krótką chwilę. Gdy mamy szczęście, to pomaga nam pachnica dębowa (chrząszcz objęty ścisłą ochroną) albo wpis do rejestru zabytków. Sprawa nie jest łatwa do rozwiązania i trudno pogodzić strony. Drzewa wycinane są najczęściej ze względu na modernizacje dróg, które, jak wiadomo, są potrzebne, ale nie zawsze przy ich przeprowadzaniu pamięta się o walorach przyrodniczych. Jednak szkopuł w tym, aby wilk był syty i owca cała – modernizacja powinna uwzględniać bezpieczeństwo zarówno kierowców, jak i drzew. Nie stać nas na to, aby stracić tak cenne dobro kulturowe i atrakcyjny turystycznie element krajobrazu jak stare aleje. Już niedługo wystrzelą zielonymi pąkami, aż miło będzie spojrzeć na ten zwiastun wiosny zza kierownicy samochodu. Przy obecnym, wszechotaczającym pędzie informacyjnym i komunikacyjnym tylko one jeszcze przypominają, że podróż samochodem może być sposobem na rodzinną wycieczkę w cieniu dorodnych lip, klonów czy jesionów. Tymczasem gorąco zachęcam do zapoznania się z tematyką przydrożnych drzew w bieżącym wydaniu naszego pisma.

Monika Bartczak
redaktor prowadząca