O roli i wadze edukacji ekoenergetycznej pisałam już wiele razy, a na łamach „Czystej Energii” temat ten pojawia się od początku i regularnie. Ale czym innym są dywagacje i opinie przekonanych fachowców, a czym innym praca u podstaw. Ostatnio jednak z satysfakcją obserwuję, że również prasa mniej lub bardziej masowa coraz częściej, szerzej i ambitniej propaguje energię odnawialną i potrzebę oszczędzania energii w ogóle. Czynią to czasopisma o zasięgu krajowym i regionalnym, tygodniki i dzienniki, tytuły opiniotwórcze i tabloidy… Można się więc spodziewać, że interesująca nas problematyka znacznie zwiększy zasięg swego społecznego oddziaływania, spotka się z większym zrozumieniem i zyska nowych sprzymierzeńców. Tylko się cieszyć!
Miejmy zarazem nadzieję, że nagłośnienie tej tematyki i jej dobra prasa nie są efektami jedynie przejściowej mody lub… finansowania poszczególnych artykułów i całych dodatków przez stosowne fundusze czy stowarzyszenia. Stan ekoenergetycznej wiedzy, woli i świadomości naszego społeczeństwa wciąż jest taki, że wymaga raczej systematycznych działań niż spektakularnych akcji (choć i te będą pomocne). Protesty społeczności lokalnych przeciwko rozmaitym inwestycjom z zakresu energetyki odnawialnej nadal są przecież normą. Dobrym tego przykładem z ostatnich tygodni jest sprzeciw części mieszkańców podpoznańskich Dusznik wobec planu budowy jednej z największych w Europie farm wiatrowych. Jedni się po prostu boją, drugim godzi to w interesy, a jeszcze inni mącą „dla zasady” albo z potrzeby zaistnienia w roli lokalnego bohatera-obrońcy. Niby „samo życie”, ale zrozumienie mechanizmów nie rozwiązuje problemu. Konieczna jest akceptacja ze strony „tubylców”, a do tego z kolei potrzeba… skutecznej edukacji!
Ale nawet gdy zacznie ona przynosić zauważalne efekty, nie będzie to oznaczało spokoju i sukcesu środowisk w różny sposób popierających OZE. Oprócz odpowiedniego „klimatu na dole”, potrzebne są bowiem „konkrety na górze”. Tymczasem wielu – chyba większość – znawców tematu uważa, iż nasze rozwiązania prawne i działania administracyjne zmierzają wprawdzie w dobrym kierunku, ale zbyt wolno, czasem utykając i nie zawsze najlepszą drogą. Szczegółowe oceny stanu rzeczy, sformułowane przez znane w branży osoby, prezentujemy wewnątrz tego numeru w dziale Opinie. Można się też obawiać, że edukowanie „Kowalskich” będzie parą puszczoną w gwizdek. Niektórzy politycy wykorzystają tak ważny temat do swoich celów wizerunkowych, ale wymiernych pożytków „dla sprawy” będzie z tego niewiele. Cóż – oby ta obawa okazała się mocno przesadzona.
 

Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna